Brytyjczyk w niezwykle refleksyjny sposób opisuje swoje roczne prace na skrawku pola w Herefordshire, które od nazwiska dawnego właściciela zostało nazwane Flinders. Dziennik nietypowego farmera-dziennikarza i pisarza pełen jest opisów przyrody, relacji między gatunkami, a także odchodzących do lamusa zwyczajów mieszkańców rolniczej części Wielkiej Brytanii. Tutaj przydaje się pisarzowi jego formalne wykształcenie, gdyż jest on historykiem.

Urokowi książce dodają również socjologiczne obserwacje czy nawet fragmenty dotyczące mody panującej wśród mieszkańców hrabstwa położonego na granicy Walii i Anglii. (Polecam ustęp, gdzie opisano spotkanie rodzinne, podczas którego mężczyźni nosili tweedowe marynarki i robione na drutach krawaty). Takie smaczki każdego przekonają, że autor jest doskonałym przewodnikiem i wnikliwym obserwatorem wiejskiego życia.

Na pewno nie można sprowadzić „Szaraka za miedzą…” do książki jedynie o modzie i obyczajach. Przede wszystkim jest to opis zmagań i codziennych wyzwań, by odtworzyć tradycyjną uprawę zboża, wśród którego będzie miejsce dla tak zwanych chwastów – chabrów czy maków. Przyroda jest systemem naczyń połączonych, więc, jak na to liczy autor, ta różnorodność roślin przyciągnie większą liczbę zwierząt – tych niewielkich jak bezkręgowce oraz tych większych – ptaków, zajęcy i lisów.

szarak-za-miedza_300dpi

„Szarak za miedzą.
Prywatne życie pola"

John Lewis-Stempel

Wydawnictwo Poznańskie

Duże wrażenie robi zestawienie pola uprawianego tradycyjnymi metodami z „jałową jak powierzchnia Marsa” ziemią sąsiadów (Lewis-Stempel nazywa ich Chemicznymi Braćmi). „Tego nie można wyrazić w sposób wyszukany i po literacku: nie cierpię rolnictwa przemysłowego. Jeżeli środki chemiczne zalewające ziemię są tak niesamowicie bezpieczne, to dlaczego opryskiwacze mają tak szczelne kabiny? Na mocy prawa, a konkretnie europejskiej normy 15695-1:2009, opryskiwacz musi być zaopatrzony w filtr węglowy, który ze skutecznością dziewięćdziesięciu dziewięciu procent zapobiega przedostaniu się do kabiny trującego pyłu i oparów. Skoro pestycydy i herbicydy stwarzają zagrożenie dla rolników, to są niebezpieczne. Kropka”.

Nie trzeba się obawiać, że w tracie lektury zostaniemy przytłoczeni zbyt dużą liczbą nazw roślin czy zwierząt bądź szczegółowym opisem prac polowych. „Szarak za miedzą” to raczej nostalgiczna podróż, z mnóstwem ciekawostek, na przykład o ulubionych kwiatach Szekspira czy też badaniach prowadzonych przez Karola Darwina, który w 1881 roku napisał obszerną pracę o zależnościach między dżdżownicami i glebą. Według twórcy teorii ewolucji w XIX wieku na jednym akrze ziemi żyło aż 53 tys. tych zwierząt. Dziś na polach jest ich o kilkadziesiąt tysięcy mniej.

Ogromnym plusem jest styl pisarza (zapewne jest to także zasługa tłumaczki Hanny Jankowskiej). Bo jak nie ulec książce, w której nawet zapuszczony skrawek ziemi jest opisywany w tak poetycki sposób: „W każdym gospodarstwie był taki zapuszczony zakątek, dokąd maszyny udawały się na wieczny spoczynek wśród ostów i pokrzyw. Intensywne rolnictwo położyło kres tym rezerwatom na skrawkach ziemi niczyjej”.

Czytelnicy, którzy po przeczytaniu „Szaraka za miedzą…” wciąż będą czuli niedosyt, mogą sięgnąć po inną publikację tego autora. Kilka lat temu Brytyjczyk zaprosił czytelników, by poznali wraz z nim „Prywatne życie łąki”.

„Szarak za miedzą. Prywatne życie pola”
John Lewis-Stempel

Portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję politykę prywatności portalu. zamknij