Przez lata miłośnicy niestandardowego wypoczynku jednoczyli się pod sztandarem survivalu. Od jakiegoś czasu wyobraźnią współczesnych traperów z Polski zaprząta bushcraft.
Dla przeciętnego zjadacza chleba survival i bushcraft niewiele się różnią. Zarówno w pierwszym, jak i drugim wypadku najważniejsze jest przebywanie w lesie i przetrwanie w nim. Jednak, jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. U podstaw survivalu leży bowiem idea przetrwania w naturze, ale niejako będąc od niej odgrodzonym. Bushcraft natomiast uczy życia i współpracy z tzw. dziczą.
Różnice między bushcraftem a survivalem wyjaśniają autorzy „Leśnego survivalu”, książki wydanej w ubiegłym roku przez Centrum Informacyjne Lasów Państwowych. Ci miłośnicy poznawania przyrody zaznaczyli w swojej publikacji, że nie bawi ich biwakowanie lub wędrówki po lesie z plecakiem wypchanym nowoczesnym sprzętem. „Skupiamy się na tradycyjnych umiejętnościach i wiedzy bushcrafterskiej” – napisali.
PIONIERZY WYTYCZAJĄ SZLAK
W języku polskim trudno znaleźć słowo, które zgrabnie oddawałoby znaczenie angielskiego wyrazu bushcraft. Tę zbitkę słów bush – krzak, gąszcz, oraz craft – rzemiosło, umiejętność, można przetłumaczyć, jako „umiejętność przetrwania w dziczy”.
Za ojca współczesnego bushcraftu uznaje się Morsa Kochanskiego. Ten mający polskie korzenie Kanadyjczyk jest autorem powiedzenia, które trafia w samo sedno sprawy. Wielokrotnie w swoich programach telewizyjnych czy książkach podkreślał, że im więcej wiemy, tym mniej nosimy („The more you know, the less you carry”). O popularności Kochanskiego świadczy duża oglądalność jego filmów, nawet tych sprzed kilkunastu lat, w serwisie YouTube. Co ciekawe, Kanadyjczyk uczył przetrwania w dziczy nie tylko cywilów, ale także wojskowych w Ameryce Północnej.
Natomiast wśród europejskich pionierów bushcraftu wymienia się Brytyjczyka Raymonda Paula Mearsa. Od początku lat 80. ubiegłego wieku prowadzi szkolenia, jak poradzić sobie w lesie, mając do dyspozycji jedynie podstawowe narzędzia. Zresztą Mears to nie tylko fan radzenia sobie w dziczy, ale także sprawny biznesmen. Ma na swoim koncie serię popularnych programów telewizyjnych, książek, a także filmów o sztuce przetrwania.
„Zanocuj w lesie” to projekt, dzięki któremu Lasy Państwowe udostępniły do dyspozycji miłośników bushcraftu i surviwalu ponad 600 tysięcy hektarów w 425 nadleśnictwach.
TRWAJ W PRZYRODZIE
Duże powodzenie autorów wspomnianych programów czy książki „Leśny survival” świadczy nie tylko o nowym trendzie w turystyce, ale także chęci przeżycia czegoś nowego, doznania czegoś spoza współczesnej cywilizacji. Jeden ze współautorów książki wyjaśnia, że bushcraft jest swego rodzaju powrotem do korzeni. „Podobnie jak nasi przodkowie staramy się rozwiązać problemy za pomocą sprawdzonej wiedzy i umiejętności, a nie sprzętu high-tech, który zwalnia nas z obowiązku (i przyjemności!) kreatywnego myślenia. Zaradność i prostota to nasza dewiza, a «zrób to sam» to styl życia”.
Przykład? Bushcrafter, aby napić się wody, nie użyje pigułek do jej uzdatniania, lecz zbierze ją skroploną – korzystając jedynie ze szczelnie zawiązanej torebki – z całych roślin bądź liści drzew. Poradzi sobie w każdych warunkach, nawet jeśli będzie musiał zbudować sobie schronienie. Natomiast survival dopuszcza zabieranie na wyprawę zdobyczy cywilizacji, np. namiotów, kuchenek czy śpiworów.
Marek Lewandowski z grupy Bushcraft Polska uważa, że bushcraft to „zestaw umiejętności” bardzo pomocnych w turystyce leśnej. – Przypomina on trochę ideę skautingu, kiedy uczestnicy wyprawy nie tylko przeprawiają się przez las, ale także obserwują przyrodę, ucząc się od niej – wyjaśnia.
Z ankiety przeprowadzonej przez Bushcraft Polska wynika, że w naszym kraju na tę formę spędzania wolnego czasu decydują się głównie mężczyźni (ponad 92 proc.). Około 30 proc. z nich to osoby pomiędzy 25. a 34. rokiem życia, następnie są ci w wieku 18–24 lat (ok. 22 proc.), a trzecią grupę tworzą 35–44-latkowie (20 proc.).
– W większości są to mieszkańcy miast, na co dzień pracujący dość intensywnie, dlatego w wolnym czasie szukają ucieczki od życia pod presją – dodaje M. Lewandowski, który bushcraftem zainteresował się kilkanaście lat temu.
LAS ZAPRASZA, ALE…
Tym, którzy już pakują plecaki należy wyjaśnić, że w Polsce takie „zatopienie się w dziczy” jest ograniczone przez przepisy. Bushcraftowcy, którzy nie chcą łamać prawa, zobowiązani są do przestrzegania ustawy o lasach, zwłaszcza powinni zapoznać się z art. 30. Określono w nim zasady biwakowania (jest dozwolone w miejscach wyznaczonych przez właściciela lasu lub nadleśniczego), a także rozpalania ogniska. Szczegóły nocowania w lesie "na legalu" opisano na stronie https://zanocujwlesie.lasy.gov.pl/.