Obraz zatrzymany na zdjęciu wprawdzie nie będzie działać na inne zmysły niż wzrok, ale może wywoływać u odbiorców odpowiednie wrażenie. Poprzez barwę światła wzbogaci wizję o zapach, ruch, dźwięk, a zwłaszcza – poczucie ciepła lub chłodu. Innymi słowy, odpowiednio uchwycone światło pozwala odczuwać temperaturę tego, co widzimy, choćby ciepło wiosny czy gorąco letnich dni.

Wiadomo, że kolory mają temperaturę – są ciepłe lub zimne. Podział ten został zaczerpnięty z malarstwa, ale jest także stosowany w innych dziedzinach. Kolorom przypisujemy odpowiednie temperatury, na przykład barwy bliskie czerwieni i żółci ulokujemy wśród tych ciepłych, a błękit i zieleń oraz pokrewne im kolory – wśród zimnych. Przywykliśmy do takiego podziału, który wydaje się naturalny i wywołuje stosowne skojarzenia.

 

Gra w ciepło-zimno

Las jest zielony, a zieleń wedle powyższych kryteriów jest zimna. Co więcej – najbardziej zielony las pozostaje przecież w najcieplejszej porze roku, a w dużym stopniu dzięki gęstej zieleni jest także miejscem ocienionym i przez to bardziej chłodnym niż rozjarzone mocnymi promieniami słońca otoczenie. I jak tu mając w obrazie nadmiar zimnej zieleni i głębokich cieni, zapewnić widzowi poczucie ciepła letniego dnia?

Skądinąd w fotografii i innych dziedzinach związanych z optyką istnieje pojęcie temperatury barwowej. Wiąże jednak ową temperaturę nie z malarskimi odczuciami, ale z własnościami źródła światła, a przede wszystkim jego ciepłotą. Tylko że w fizycznych realiach wysokiej temperaturze źródła światła odpowiadają kolory fiołkowe i niebieskie, czyli te potocznie zwane zimnymi, a im niższa temperatura takiego źródła, tym światło jest bardziej żółte, aż wreszcie staje się czerwone. 

Można to zobaczyć na własne oczy, fotografując nocne niebo. Na zdjęciu zauważymy, że większość gwiazd ma niebieskawe barwy, gdyż w naszym kosmicznym otoczeniu dominują młode, gorące gwiazdy, o temperaturach co najmniej 10 tys. stopni Celsjusza, ale znajdziemy wśród nich też gwiazdy żółtawe i czerwonawe, mające zaledwie 2–3 tys. stopni Celsjusza.

Ta fizyczna zależność barwy od temperatury ma znaczenie tylko w technicznym wymiarze fotografii, zwłaszcza przy ustawianiu odpowiedniego oddawania, czyli balansowania barw w aparacie albo przy kalibracji ekranu komputera do cyfrowej obróbki zdjęć. Natomiast przy tworzeniu ich nastroju i nadawaniu im życia pozostajemy na łasce malarskiego widzenia kolorów i za ich pomocą rozgrywamy w obrazie grę w ciepło-zimno.

 

Płonie ognisko w lesie

Najprostszy sposób na ocieplenie leśnego półmroku to uchwycenie momentu, gdy pomarańczowy blask zachodzącego słońca wleje się pod leśny okap i zaznaczy swą obecność na pniach. Szansę mamy tylko wieczorem, a w pewnym stopniu też o poranku, tyle że poranne światło zwykle jest bardziej białe, a więc „chłodniejsze”. 

Za tę różnicę odpowiada powietrze. Rano jest rześkie i przejrzyste, a pod wieczór już „zmęczone” gorącem dnia, zakłócone pionowymi prądami, unoszącymi z ziemi pyły i drobne kropelki wody. Dlatego jest przejrzyste tylko dla dłuższych fal słonecznego światła, czyli tych bardziej zbliżonych do czerwieni. Pejzaż nabiera wtedy miłego dla oka ciepła, staje się przyjazny jak na tytułowym zdjęciu (fot. 1).

Wprawdzie wykorzystanie takiego oświetlenia to prosty chwyt, ale nie znaczy, że łatwy. Na wspomnianym zdjęciu nr 1 leśny motyw jest oświetlony z zewnątrz, ale w głąb lasu promienie słoneczne wdzierają się z trudem. O takie zdjęcie najłatwiej na skraju drągowiny sosnowej lub nieco starszego, jednolitego pod względem składu gatunkowego boru. Tam promienie nisko stojącego słońca pozostają sam na sam z pniami, przyjmującymi w tym świetle postać podłużnych płomyków. Jeżeli zebrać je w pęk poprzez użycie obiektywu o umiarkowanie długiej ogniskowej (na przykład 100–200 mm), mającego własność stłaczania motywów w jeden gąszcz, to uzyskamy efekt ogniska. Na zdjęciu wybuchnie wtedy „pożar” (fot. 2). Im głębiej sięgnie on do leśnego wnętrza, powiększając poczucie przestrzenności, tymi efekt ocieplenia będzie wyraźniejszy (fot. 3). 

Bardziej naturalną, bogatszą wersję tych sytuacji, uzyskaną bez wspomagania się długą ogniskową, nieunikającą zieleni, a jedynie usuwającą ją w cień, mamy na zdjęciu nr 4.

 

Ciepły oddech lasu_2

fot.2

Ciepły oddech lasu_3

fot.3

 

Ocieplanie zieleni

Bardziej wyrafinowany efekt osiągniemy, gdy w obrazie połączone zostaną delikatniejsze płomyki światła z zielenią. Tu nie będzie ona maskowana przez cień, ale oświetlenie lasu ciepłym światłem udzieli się jej, nadając cieplejszy ton i czyniąc całość obrazu bardziej pastelową. Na zdjęciu nr 5 widzimy tego typu delikatne połączenie. Uzyskanie takiego obrazu wymaga jednak dużej dyscypliny kompozycyjnej, gdyż kompozycja utkana na chybił trafił z plam o różnych kolorach łatwo staje się wizualnym śmietnikiem. Trzeba szukać takiego fragmentu, w którym plamy każdego z kolorów są rozrzucone w miarę regularnie, zapewniając optyczny ład. Przypadkowe skupienie się plam zielonych w jednej części obrazu, a pomarańczowych w innej złamałoby kompozycję widocznego tu obrazka, jednocześnie niwecząc wrażenie ocieplenia leśnego wnętrza.

Jeżeli nie zapomnimy o kompozycyjnym ładzie, to łączenie zieleni z ciepłymi blaskami będzie najlepszym sposobem na uzyskanie poczucia letniego ciepła przez grę kolorów. Znalezienie odpowiednio kształtnych fragmentów lasu i zarazem trafienie na moment odpowiedniego oświetlenia nie są łatwe. To jeszcze jedna, oprócz fotografowania dzikich zwierząt czy zjawisk pogodowych, forma łowów z aparatem.

 

Ciepły oddech lasu_4

Fot.4

 

Łagodny blask cienia

Na wrażenie ciepła składają się dwa żywioły: światło i powietrze. To pierwsze dobrze widać, ale jak sfotografować powietrze – byt z natury przezroczysty? W świecie realnym, odbieranym wszystkimi zmysłami, jego wpływ na poczucie ciepła jest oczywisty, zresztą podczas dwóch dni z takim samym nasłonecznieniem i natężeniem wiatru masy powietrza mogą być w różnym stopniu ciepłe lub chłodne.

Jak jednak przenieść to wszystko na zdjęcie? Wprawdzie powietrza nie pokażemy, ale jego obecność możemy zasugerować poprzez przestrzeń rozciągniętą między obiektami. O tym, że jest ono ciepłe, łagodne i przyjazne, zadecyduje rozkładające się na tych obiektach światło.

Szczególna rola przypada tutaj cieniom. Zbyt głębokie, smoliście czarne nie przyniosą wrażenia ciepła. Ale co innego, gdy są wypełnione delikatną poświatą, odbitą od sąsiednich obiektów, w ten sposób je doświetlającą. Nawet jeżeli w obrazie dominuje światło białe, a więc chłodne, to jego odbicie na przykład na pniach drzew, nieoświetlanych bezpośrednio słońcem, będzie cieplejsze, zwłaszcza że obiekty te są zwykle brunatne. Jeżeli na tle tak podświetlonych miejsc cienistych wystąpią motywy jaskrawo oświetlone jak przykładowo gałęzie bliższych drzew, to uzyskamy wrażenie, że za nimi rozciąga się przestrzeń i że jest raczej ciepła niż chłodna.

Popatrzmy zatem na zdjęcie nr 6. Wyschłe gałęzie świerków jarzą się jak rozgrzane do białości druty, ale łagodny, brunatny cień za nimi sugeruje przestrzeń ocieploną delikatnym światłem. Rozjaśnienie cieni sugeruje, że widoczny las jest skąpany w mocnych promieniach słońca. Wręcz czujemy jego ciepły, żywiczny oddech.

 

Ciepły oddech lasu_5

Fot.5

Ciepły oddech lasu_6

Fot.6

 

Przyjazna puszystość

Znamienne, że pogodny letni pejzaż, sfotografowany w świetle padającym zza pleców fotografa, czyli oświetlony frontalnie, z mocnym błękitem nieba, wyrysowanymi, oślepiająco białymi obłokami i soczystą zielenią oraz czystą bielą najjaśniejszych miejsc nie kojarzy się z ciepłem, choć skąpany jest w słonecznym blasku. Przykładem jest zdjęcie nr 7, któremu chłodu dodaje też fiolet wrzosów przypominających o rześkiej jesieni. Tu dochodzimy do całej gamy subtelnych skojarzeń wpływający na odbiór temperatury sceny uwiecznionej na fotografii. 

Jednym z nich jest puszystość obiektu, najlepiej widoczna i odczuwalna, gdy widzimy oraz fotografujemy go pod światło, nawet całkiem białe. Kutner roślin, sierść zwierząt, ludzkie włosy, a nawet postrzępiona kora zapłoną przy takim oświetleniu subtelną aureolą, wzmacniającą wrażenie ich puszystości. Na zdjęciu nr 8 zrobionym pod światło w roli miękkiej sierści znalazły się delikatne, częściowo uschnięte gałązki świerka, które rozjarzone światłem wyglądają jak pluszowa firanka. 

 

Ciepły oddech lasu_7

Fot.7

 

Pogodna miękkość

Miękkie światło w pejzażu wydaje się cieplejsze od ostrego, mimo że ich temperatura barwowa jest taka sama. Ma to właśnie związek z rodzajem powietrza, w jakim zatopione są fotografowane obiekty, a zwłaszcza szersze pejzaże. Rześkie, przejrzyste powietrze jest chłodniejsze od tego bardziej zamglonego, nietworzącego zbytnich kontrastów świetlnych i termicznych.

W fotografii używane bywa określenie „perspektywa powietrzna”. Dotyczy otwartych pejzaży, gdzie dalsze przedmioty są wyrysowane bardziej miękko niż bliskie i gdzie działa filtr warstwy powietrza, przeważnie zawierający jakąś rozpraszającą promienie zawiesinę. W fotografii otwartych pejzaży ten naturalny filtr pomaga uzyskać poczucie przestrzenności. W leśnej, ciaśniejszej perspektywie przydaje się on przede wszystkim do zmiękczania świateł, delikatnego złagodzenia zbyt jadowitej zieleni, przygaszenia kontrastów. Wtedy leśny pejzaż poprzez wiele skojarzeń sprawia, że oglądającemu go na zdjęciu robi się cieplej na duszy (fot. 9).

Ocieplająco działają nie tylko miękkość samego światła, ale i padające na oświetlone obszary cienie. Na zdjęciu nr 10 cienie o delikatnych, rozmytych kształtach, kładące się na puszystym dywanie runa o ciepłych barwach, zwiększają poczucie, że znaleźliśmy się na skraju leśnego bagna w ciepły, letni dzień.

Nie da się przedstawić jednego prostego przepisu na fotograficzną wizję ciepła letniego dnia, ale za każdym razem trzeba szukać sposobu, by go odnaleźć. Bo też w pejzażach letniego lasu jest niezbędny. 

 

 

Czerwony, a zimny

Podstawowe barwy widmowe nie tylko różnią się odczuwalną temperaturą, ale każda z nich ma także wersję zimniejszą i cieplejszą. W lesie na przykład dobrą ilustracją chłodnej odmiany czerwieni są przebarwione jesienią liście dębu czerwonego, obecnego w podszytach wielu borów. To drzewo obcego pochodzenia przebarwia się od zieleni, przez żółć, aż do intensywnej, lekko wpadającej w fiolet czerwieni. Gdy późnym latem proces zmiany barw jego liści dopiero następuje, bywa, że na jednym drzewku mamy liście w różnym stopniu przebarwione, prezentujące całą gamę wymienionych wyżej barw. Ale wszystkie – w tym zieleń i czerwień – ukazują naszym oczom swoje chłodniejsze odmiany (fot. 7).

 

Portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję politykę prywatności portalu. zamknij