Już Hipokrates (460–377 r. p.n.e.), uważany za ojca medycyny, w dziele „O powietrzu, wodach i miejscach” podkreślał znaczenie lasu dla zdrowia człowieka. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że dziś z przemyśleń wielkiego Greka czerpie, zdobywająca coraz większe uznanie, idea leczenia lasem.


ODDYCHAJ GŁĘBOKO


Tak, to prawda, w lesie „dotlenimy płuca” – jest on wyjątkowo wydajną wytwórnią tlenu. Las działa też jak filtr powietrza. Stuletni dąb uwalnia atmosferę nawet od tony pyłów rocznie – z deszczem spływają one z liści do gleby. Hektar boru świerkowego zatrzyma w tym czasie ok. 30 ton pyłów, a buczyny nawet 65 ton.
Na dodatek w  metrze sześciennym leśnego powietrza jest nawet kilkadziesiąt razy mniej organizmów chorobotwórczych niż w  powietrzu, którym oddychamy w miastach. Czemu to zawdzięczamy?
W latach 20. ub. w. Borys Tokin, rosyjski biolog, wspierany przez grupę uczonych z  uniwersytetu w Tomsku, zaczął badać wpływ niektórych roślin na drobnoustroje. W  ten sposób odkrył fitoncydy – lotne substancje, zabójcze dla pierwotniaków, o działaniu hamującym rozwój grzybów bądź grzybobójczym, a także przeciwwirusowym i antybakteryjnym. Na nagraniu Polskiej Kroniki Filmowej z 1949 r. możemy obejrzeć doświadczenie, w którym badacz umieszcza liście czeremchy zwyczajnej obok naczynia z wodą. Wystarcza chwila, a  rojące się w  niej widoczne pod mikroskopem, chorobotwórcze mikroorganizmy padają martwe.
Ocenia się, że fitoncydy są wydzielane przez drzewa i krzewy ok. 80 gatunków, w tym licznych leśnych. Sosna, brzoza, świerk, jodła, grab, topola, dąb, cis, jałowiec, wspomniana czeremcha, ale też pokrzywa, dereń, barszcz zwyczajny czy czosnek niedźwiedzi mają zdolności wytwarzania wokół siebie strefy wolnej od groźnych bakterii i mikroorganizmów.

o2
Fot. Grzegorz Wójcik

Przesycony olejkami eterycznymi las przynosi nam odprężenie i spokój, przywraca też równowagę psychiczną


LEKARSTWO NIE BYLE JAKIE


Fitoncydy służą przede wszystkim samym ich producentom – zwiększają odporność na zagrożenia ze strony różnego rodzaju chorób. Ale z tego dobrodziejstwa korzysta także leśna fauna, może też na nie liczyć człowiek.
W ciepłe, słoneczne dni sosna wydziela do otoczenia 20-25 proc. wytwarzanych przez siebie aseptycznych związków, chociaż średnio rośliny różnych gatunków emitują na zewnątrz zaledwie ich 5 proc.
Dr Małgorzata Woźnicka z Wydziału Leśnego SGGW w referacie „Znaczenie lasu w ochronie zdrowia społeczeństwa ze szczególnym uwzględnieniem osób niepełnosprawnych”, przygotowanym w  ramach prac nad Narodowym Programem Leśnym, zwraca uwagę, że o  zakresie oddziaływania fitoncydów na organizm ludzki decyduje także typ lasu. W  tej kategorii za najwartościowsze pod względem zdrowotnym autorka uważa świetliste dąbrowy, w  których – zgodnie z nazwą – dużo promieni słonecznych dociera do dna lasu. Równie korzystny bioklimat cechuje kwaśne dąbrowy i buczyny, wysokie notowania zdrowotne mają bory mieszane.
Wybitne walory terapeutyczne mają także bory sosnowe. Fitoncydy wytwarzane przez sosny zwalczają gruźlicę. Nie bez powodu kliniki i sanatoria specjalizujące się w leczeniu chorób układu oddechowego (patrz choćby Mazowieckie Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w podwarszawskim Otwocku) lokuje się w bezpośrednim sąsiedztwie borów sosnowych. Z kolei substancje wydzielane przez dęby zabijają bakterie dyzenterii (czerwonki).


W POSZUKIWANIU UKOJENIA


W wielkich skupiskach miejskich, oderwani od naturalnego środowiska, żyjemy w stresie wywoływanym nieustannym „wyścigiem szczurów”, pośpiechem, natłokiem obowiązków, niedoborem światła naturalnego i wszechobecnym hałasem. Do niedawna uważano, że tzw. syndromu depresji zimowej SAD (ang. seasonal affective disorder) doświadcza niewielka część ludzkiej populacji, żyjąca na północy Skandynawii, Kanady czy na Alasce. Teraz mówi się o tym nawet nad Wisłą. Długie przebywanie w sztucznie oświetlanych biurach czy halach produkcyjnych, a potem w czterech ścianach mieszkań, brak ruchu i stres, wszystko to zwiększa ryzyko pojawienia się zaburzeń emocjonalnych. Zjawiska nadzwyczajne (jak obecna pandemia COVID-19) dodatkowo pogłębiają stany lękowe. Okazuje się jednak, że antidotum na te wszystkie problemy może być pobyt w lesie.
Maria Rothert, zajmująca się w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych rekreacyjnymi i turystycznymi aspektami udostępniania lasu, powołuje na badania szkockiej służby zdrowia:
– Wykazano, że 30 minut spaceru w  środowisku naturalnym, pięć razy w tygodniu, może zmniejszyć ryzyko zachorowania na depresję nawet o 30 proc. Zalety przebywania w środowisku leśnym można by wymieniać bez końca: pomaga wzmocnić naszą odporność, zredukować stres, poprawić nastrój. Ponadto, las nie ocenia, pozwala nam dotrzeć do wnętrza siebie – podkreśla specjalistka.
Naukowcy dowiedli, że kiedy oddajemy się kontemplacji pełnego zieleni krajobrazu, nasz mózg przechodzi w  tzw. stan alfa, przynoszący odprężenie, relaksację i zadowolenie. Mózg wytwarza wtedy endorfiny, popularnie zwane hormonami szczęścia. Pobyt w lesie wpływa także na obniżenie ciśnienia krwi. W połączeniu z różnymi formami aktywności fizycznej (biegi, jazda na rowerze, gimnastyka itp.) przyczynia się również do spadku poziomu cholesterolu w organizmie.
Nie jest tajemnicą, że środowisko leśne dobroczynnie oddziałuje na wszystkie nasze zmysły: słuch, wzrok, węch, dotyk, a nawet smak. W lesie uwalniamy się od przekleństwa naszych czasów – hałasu, powszechnego na ulicach miast i w fabrykach, dobiegającego z ruchliwych szlaków komunikacyjnych, lotnisk i innych obiektów industrialnej cywilizacji. Nie ma jednak w lesie deprymującej wielu ciszy „głuchej” – dobiega zewsząd szum drzew, śpiew ptaków, szmer potoków. Daje to uszom naturalne wytchnienie. Z kolei za sprawą stonowanego oświetlenia, zaś w  gęstym lesie – półmroku, odpoczywają zmęczone oczy  – źrenice rozszerzają się, spowalnia akomodacja soczewek. Balsamiczne zapachy regenerują zmysł węchu. To właśnie fitoncydy mają niezaprzeczalny wpływ na odczuwanie świeżości leśnego powietrza.
Odprężenia zaznaje nasze ciało. I to bez specjalnych ćwiczeń. Przykład? Elastyczna gleba leśna znakomicie wpływa na stan naszych stawów, dając im odpocząć od brutalnego obciążenia na twardym, miejskim bruku.

o3
Fot. BORIUM
 


ZANURZ SIĘ W LESIE


W Japonii w  naukach medycznych funkcjonuje pojęcie shinrin-yoku, w wolnym tłumaczeniu: „kąpieli leśnej”, czyli leczenia lasem. Terapię zapewniają wędrówki wśród drzew i  kontemplacja leśnej przyrody. Guru tej swoistej immunologii środowiskowej obwołany został prof. Qing Li z tokijskiej Nippon Medical School, prezes Towarzystwa Medycyny Leśnej. Tego rodzaju kurację przepisuje się, niczym lekarstwa, pacjentom uskarżającym się na wypalenie zawodowe, nerwice, ogólne osłabienie, także rekonwalescentom po przebytych chorobach (notabene, amerykańscy badacze dowodzą, że pacjenci tuż po zabiegach operacyjnych szybciej wracają do zdrowia w salach z widokiem na zieleń niż w pozbawionych takiej scenerii).
Wyniki niektórych badań wskazują wręcz, że taka leśna terapia jest w stanie bronić ludzki organizm przed zagrożeniem ze strony chorób nowotworowych, stymulując organizm ludzki do wytwarzania komórek z  grupy NK (ang. natural killer), zidentyfikowanego w latach 70. ub.w. układu odpowiedzialnego za niszczenie komórek kancerogennych.
Uczestnikom kilkunastoosobowej grupy doświadczalnej, biorącej udział w  czterogodzinnych spacerach po lesie, przeprowadzano potem badania krwi. Według informacji przekazanych do mediów organizm osoby spacerującej po lesie cechował się wyższą o połowę liczebnością komórek NK niż u osoby spędzającej czas w mieście lub niewychodzącej wcale na spacer. To kolejny argument na poparcie tezy, że pobyt w lesie zawsze ma bezdyskusyjne walory.

 

Portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję politykę prywatności portalu. zamknij