W żadnym innym środowisku przyroda tak hojnie nie rozściela naturalnych dywanów, jak w lesie. Czasem czyni to też na skalnych gołoborzach, ugorach czy torfowiskach, ale jedynie tam, gdzie w pobliżu są drzewa. Leśne, naturalne dywany bywają urozmaicone, a większość z nich każdej jesieni jest zamieniana na nowe.
Naturalne dywany – albo skromniejsze od nich wykładziny – mogą być, z grubsza rzecz biorąc, żywe albo martwe. Te pierwsze to choćby płaty mchów (fot. 3), porostów, łany niskich krzewinek wysokości wrzosu, niskich paproci (fot. 1), a nawet przestrzenie opanowane przez zwarty nalot młodych drzew liściastych (fot. 2). Dywany martwe to powierzchnie pokryte przez szczątki roślin, a zwłaszcza całe kobierce opadłego jesienią listowia. Nie są one zresztą tak całkiem martwe, co zostało zarejestrowane na zdjęciu nr 4, choć dopiero opis uzmysławia, że część sfotografowanych obiektów jest żywa. Dywany żywe i martwe mieszają się ze sobą, natura umiejętnie je zszywa, jedne częściowo pokrywają drugie.
Fot. 2
Próbki materiału
Wytwórcy i sprzedawcy dywanów czy wykładzin zazwyczaj zamieszczają w katalogach obrazki z fragmentami materiału pokazującymi jego kolorystykę czy deseń albo dostarczają bardziej obiecującym klientom próbki materiału. W fotografii jest inaczej: próbka materiału, z jakiego przyroda utkała swój dywan, może być wizualnym dziełem nie gorszym od całości, a często nawet lepszym. Takie fragmenty, czyli zdjęcia faktury, stanowią inspirację dla grafików, projektantów mody czy wnętrz, chętnie gromadzone są również przez banki zdjęć (tzw. agencje stockowe).
Przykładem jesiennej leśnej faktury jest fragment na wspominanym już wcześniej zdjęciu 4. Duże liście klonu jaworu zaścielają szczelnie ziemię, tworząc równy i dość gruby, nieświecący przetarciami dywan. I jest on też pełen życia, bo regularne ciemne kropki, współtworzące ten oryginalny wzór, to skupienia grzybów toczących martwe liście. W szerokim, krajobrazowym ujęciu wnętrza lasu widzielibyśmy tylko żółtość kobierca liści, ciemne plamki nie byłyby widoczne.
W małej skali, z bliska, ujrzymy całe bogactwo minidywanów o zaskakujących formach. Na zdjęciu nr 5 na pofalowaną, porośniętą trawą powierzchnię opadły liście, a wiatr zegnał je do dołków między kępami, przez co powstał dywanik spleciony z dwóch uzupełniających się wzorów.
Fot.3
Fot. 4
Fot. 5
Wzór, kolor i światło
Typowy obraz faktury tworzymy, fotografując ją aparatem skierowanym w dół, osią prostopadle do ziemi. Ważne, żeby nie był przechylony, bo to doprowadzi do zniekształcenia wzorów na obrazie, a fakturze odbierze jednolitość. Takie zdjęcie musi być ostre na całej powierzchni, nie do przyjęcia jest rozmywanie się brzegów obrazu. Potrzebna jest wtedy duża głębia ostrości, którą osiągniemy, stosując mały otwór przysłony – o liczbach 16, a lepiej 22 lub więcej. To oznacza niedosyt światła. Jesienne dywany odbijają je hojnie, nie na tyle jednak, byśmy mogli uniknąć dość długiego czasu naświetlania, wykluczającego zdjęcia z ręki i skazującego nas na taszczenie statywu. Wykonawcom zdjęć analogowych poradziłbym lekkie prześwietlenie zdjęcia, by jasna powierzchnia żółtych liści nie wyszła za ciemno. Jednak przy zdjęciach cyfrowych wręcz odwrotnie: zbyt ciemną płaszczyznę łatwo rozjaśnić w programie komputerowym, a zbyt jasna może nabawić się w najjaśniejszych partiach obrazu miejsc wypalonych, gdzie po prostu tego obrazu już nie ma i nic nie wypełni ich rażącej bieli.
Można jednak do takiego dywanu przymierzyć się nie prostopadle od góry, ale pod małym kątem, fotografując na przykład z pozycji leżącej. Jeżeli jest to gruby kobierzec liści, to niektóre z nich, zamiast leżeć płasko, będą ustawione na sztorc, czego sprawcą bywa wiatr. Przy nisko stojącym słońcu i ulokowaniu się z aparatem pod światło możemy uchwycić je jako prześwietlone słonecznym światłem, lśniące blaszki, dodające do naturalnej mozaiki dywanu drugą, tworzoną przez blask.
Leśny salon z dywanami
Zmieniając kąt widzenia na skośny, zrobiliśmy krok w stronę szerszego krajobrazu w miejsce atrakcyjnego detalu. Bo przecież panoramę wnętrza lasu będziemy pokazywać klasycznie, patrząc na nią pod pewnym kątem z perspektywy stojącego człowieka, ewentualnie niższej, zwanej żabią. Ale unikając ustawienia osi aparatu pionowo w dół.
Nasze zadanie jest najłatwiejsze, gdy mamy przed sobą młody, jednolity las liściasty, w którym drzewa zrzuciły już liście i gdzie rozciąga się przed nami ich puszysty kobierzec. Z każdej perspektywy – czy to żabiej, czy ptasiej, czy typowej dla wysokości ludzkich oczu – dostaniemy tu regularny w swym geometrycznym kształcie obrazek, w którym ów dywan liści będzie wiodącym motywem. Na ogół jednak mamy przed sobą fragmenty lasu o większej złożoności. W takim leśnym salonie dywany spadłych liści są wizualnie niespokojne i nierówne. Zalegają na „meblach” tego salonu – wykrotach, powalonych pniach, skupieniach iglastych podszytów. Tak jest zwłaszcza w lasach bardziej naturalnych, rezerwatach czy dzikich miejskich parkach. Wtedy przy komponowaniu obrazu są potrzebne reguły geometrycznego ładu. Tyle że teraz udaną układankę trzeba zbudować nie tylko z fragmentów jesiennego dywanu, ale też stojących wśród niego mebli: drzew, wiatrołomów, strumieni czy stoków wzniesień. I wiele z nich bardzo zyska na tle jasnego kobierca liści.
Warto dać widzowi poczucie, że dywan jest ogromny, a leśny salon – przestronny. Jeżeli dopadniemy aparatem wyjątkowo pyszniący się jesienną żółtością i regularny obszar zasypany liśćmi, ale zaraz za nim będzie na przykład mur ciemnych świerków zasłaniający dalszy widok, to możemy zapomnieć o poczuciu przestronności. Trzeba dbać, by za kolejną i kolejną linią drzew choćby tylko majaczyły podobne kolorystycznie do tego pierwszego motywu plamy, co dzięki perspektywie zapewni wrażenia przestrzenności i poczucie dali.
Leśne salony z dywanami, tak jak i same kobierce liści, najlepiej wypadają w rozproszonym świetle lekko pochmurnego dnia. Ostre słońce zmienia tu natomiast całą scenerię, ale niekoniecznie na niekorzyść. W bezlistnym drzewostanie słońce, niwecząc subtelności, wnosi jednocześnie do leśnego salonu mozaikę świateł i cieni. Ich układ jest oczywiście zmienny zależnie od położenia słońca, wzrostu zachmurzenia czy obecności mgły.
Fot. 6
Fot. 7
Na wodzie malowane
To, jak zaprezentuje się nam jesienny dywan, zależy od podłoża, na jakim rozścielą go sypiące liśćmi drzewa. Jedyną w swoim rodzaju leśną posadzką są lustra płytkich sadzawek, bagienek, zalewów stworzonych przez bobry i wszelkich kałuż. Najbardziej regularnych, jakby stworzonych dla naszych aparatów dywanów na tafli płytkiej wody można się spodziewać w olsach, o ile nie utraciły w ciągu lata zbyt wiele wody i wciąż połyskują jej lustrem. Ols ze swej natury jest drzewostanem równym, wręcz monotonnym, ale to właśnie sprawia, że drzewa rosnące wśród bagna obsypują jego powierzchnię bardzo równo, tworząc regularną mozaikę. Olsza czarna nie przebarwia się wprawdzie zbyt intensywnie, jej opadające liście mają w sobie więcej szarości niż ciepłych barw widmowych, ale na czarnej, połyskliwej powierzchni bagiennej wody wypadają żywo i barwnie, co ilustruje zdjęcie 6.
Jeżeli susza pozbawi te grząskie lasy – jak i wszelkie płytkie zbiorniki – wody, to aksamitna czerń dna wyschłego mokradła (jeśli podłoże jest torfowe) staje się znakomitym tłem dla liści spadających z rosnących wokół drzew (fot. 7).
Po barwnym chodniku
Jak widać, jesienne dywany, wykładziny czy wręcz ozdobne posadzki można znaleźć w sporej rozmaitości. Zupełnie wyjątkowe pod tym względem są leśne drogi, linie oddziałowe, a nawet pomniejsze ścieżynki. Jeżeli są używane – udeptane liście tworzą litą, lekko połyskującą wykładzinę. Liście wypełniają szczelnie koleiny wyryte przez pojazdy, a ubite kołami zamieniają się w lśniące wstęgi, gdy fotografujemy je pod światło. Mniej używane stają się rozwiniętymi przez jesień barwnymi chodnikami. Urok leśnych dróg powiększają otaczające je ściany lasu, które są szczególnie barwne, a tworzące je drzewa zwykle najwcześniej łapią jesienne kolory. Spojrzenie w głąb takiej drogi gwarantuje atrakcyjny dla oka efekt. Można je fotografować aparatem postawionym na ziemi wśród liści, przez co pokryta nimi powierzchnia stanie się pierwszym planem. Ujęcie takie nie musi być ostre, gdyż każda z wersji będzie miała swój urok. Warto zajrzeć w głąb drogi teleobiektywem, zwłaszcza jeżeli teren jest pofalowany, droga biegnie z pagórka na pagórek, a długa ogniskowa stłoczy wierzchołki tych wzniesień obsypanych liśćmi (fot. 8). Warto pamiętać, że leśna droga, zwłaszcza w jesiennej odsłonie – to pewna droga do malowniczych, a nieraz zaskakujących zdjęć.
Fot. 8