Oko niejednego leśnika patrzyło przez ten wizjer – przechodzi mi przez myśl, kiedy biorę do ręki solidne i niewielkie, bo mieszczące się w dłoni urządzenie. – To relaskop zwierciadlany Bitterlicha, egzemplarz z lat 60. XX wieku – wyjaśnia Bożydar Neroj, szef produkcji w Biurze Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. Dodaje, że za pomocą urządzenia stworzonego przez Austriaka Waltera Bitterlicha, uznanego na całym świecie leśnika-wynalazcę, można ustalić wiele cech lasu, np. wysokość drzewa, a także zasobność lasu w drewno. Jak?
– Przyłóż relaskop do oka. Widzisz biały pasek oznaczony cyfrą 2? To stała relaskopu. Obracając się wokół własnej osi o 360 stopni, policz spośród drzew, które widzisz, wszystkie tak samo szerokie lub szersze niż ten biały pasek. One zaliczają się do naszej próby. Znając liczbę drzew w próbie i ich średnią wysokość, po zastosowaniu odpowiedniego wzoru możemy obliczyć objętość drewna (w metrach sześciennych) na hektar w tym drzewostanie – tłumaczy.

Jest leśnikiem – urządzeniowcem, czyli przedstawicielem jednego z zawodów leśnych, który odpowiada za mierzenie i opisanie lasu oraz stworzenie dla niego 10-letniego planu. Wbrew temu, co myśli przeciętny spacerowicz, to, jak i gdzie rosną drzewa w lesie, niecałkowicie jest dziełem przypadku. To, czy uda się je zachować dla kolejnych pokoleń, zależy od tego, jak leśnicy będą je nie tylko pozyskiwać, ale również chronić, odnawiać, dobierać gatunki drzew do rodzaju gleby czy zmieniających się warunków klimatycznych. Do tego potrzebny jest dobry plan.

Klupa, dalmierz i transponder

Podstawa to jednak wyjście w teren, szczegółowa inwentaryzacja. Kiedy nadleśnictwo zabiera się za przygotowanie 10-letniego planu urządzenia lasu, to na jego teren wchodzą urządzeniowcy – taksatorzy i planiści. Pokonują las metr po metrze. Wyposażeni w specjalistyczny sprzęt dokładnie go opisują.

– Taksator przemierza kolejne leśne wydzielenia, z których składa się nadleśnictwo. Opisuje stan siedlisk, występujące na nich gatunki drzew, sprawdza, czy rośnie tam to, co powinno rosnąć – opowiada Jacek Gardocki, starszy inspektor nadzoru w BULiGL, który w swojej karierze zawodowej opisał już niejeden las.

Kiedy wychodzimy na pomiary do lasu w podwarszawskim Sękocinie Starym, zabieramy ze sobą sporo przyrządów. Do mierzenia grubości pnia służy klupa, do złudzenia przypominająca suwmiarkę, tyle że dużo większą niż ten popularny warsztatowy przyrząd. W ocenie tego, jak wysokie są drzewa, pomogą wysokościomierze. Do dyspozycji mamy dalmierz laserowy i bardziej precyzyjny wysokościomierz z transponderem, który mocujemy do pnia drzewa. Dzięki niemu, za pomocą ultradźwięków, urządzenie dokładnie określi naszą odległość od pnia, by potem wysokościomierz przy zastosowaniu trygonometrii automatycznie obliczył wysokość interesującego nas buka czy sosny. 

Wśród pomiarowych przyrządów znalazł się też… tablet. – Jeszcze do niedawna korzystałem z tradycyjnego relaskopu, ale w tej chwili wygodniejszy jest tablet. Program, który wykorzystujemy, działa na tej samej zasadzie co relaskop Bitterlicha. Wybieramy gatunki drzew, wpisujemy wysokość i obracając się o 360 stopni, od razu uzyskujemy informację o liczbie metrów sześciennych drewna na hektar – wyjaśnia Bożydar Neroj i dodaje, że za progiem czeka już kolejna technologia – skanowanie lasu z powietrza. Na razie stosowane w niektórych nadleśnictwach w ramach testów. – Nie mam jednak wątpliwości, że to technologia przyszłości – mówi szef produkcji w BUiGL.

Badanie lasu to jednak nie tylko przyglądanie się drzewom. Fitosocjologowie pod lupę biorą zbiorowiska leśnych roślin. Gleboznawcy zaglądają pod powierzchnię ziemi, by sprawdzić rodzaj gleb w danym lesie. – Po II wojnie światowej dwa miliony hektarów gruntów rolnych w Polsce zalesiono głównie sosną – wyjaśnia Bożydar Neroj. –  Sytuacja ekonomiczna była bardzo trudna, więc nikt nie zastanawiał się, co tam powinno rosnąć. Dostępna była sosna, więc sadzono sosnę. Często, przygotowując plan, widzimy monokulturę sosnową na glebach, na których mogłyby rosnąć wielogatunkowe lasy. W takiej sytuacji projektujemy odnowienia ze składem gatunkowym dopasowanym do siedliska. Przebudowę trzeba jednak rozłożyć w czasie, realizować etapami. Do tego dochodzi ochrona przyrody, gdyż to integralna część planu. Zwracamy między innymi uwagę, czy mamy do czynienia z siedliskami cennymi przyrodniczo, obszarami Natura 2000, czy w danym miejscu gniazdują chronione gatunki ptaków – wylicza.  

Jacek Gardocki dodaje: – Tworząc „plan na las”, wykorzystujemy wiedzę naukową i doświadczenie zgromadzone przez leśników w ciągu ostatnich 200 lat. Naszym celem jest zachowanie lasu dla potomnych, by jednocześnie przynosił społeczeństwu korzyści już teraz.

Nie tylko dla leśników

W efekcie prac urządzeniowców powstają plany dla nadleśnictw liczące nawet tysiąc stron. W dokumentach tych znajdziemy nie tylko informacje o tym, co i gdzie leśnicy będą chcieli wyciąć w ciągu najbliższych 10 lat, ale i jakie gatunki drzew będą sadzić oraz gdzie poprowadzą nowe drogi. Plan urządzenia lasu jest jak encyklopedia wiedzy o lesie, w której znajdziemy informacje o stanie drzew, leśnej florze i faunie, atrakcyjności turystycznej czy ochronie przeciwpożarowej.

Mało kto jednak wie, że nie trzeba być leśnikiem, by mieć wpływ na kształt planu, a tym samym na przyszłość ulubionego, często odwiedzanego fragmentu lasu. PUL, nad którym prace od momentu postawienia wstępnych założeń do zatwierdzenia przez ministra klimatu i środowiska trwają około trzech lat, podlega konsultacjom społecznym. Swoje uwagi dotyczące prac planowanych przez leśników w najbliższych 10 latach mogą zgłosić zarówno samorządy, organizacje pozarządowe, okoliczni mieszkańcy, jak i przyrodnicy, turyści czy grzybiarze.

Dariusz Kiewlicz z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze podkreśla, że choć w dużej części prac nad planem potrzebna jest specjalistyczna wiedza z zakresu leśnictwa, to warto, by mieszkańcy terenów administrowanych przez poszczególne nadleśnictwa zainteresowali się powstającymi projektami. – Bardzo ważna jest historyczna wiedza poszczególnych osób o lasach i uroczyskach, o wydarzeniach i legendach związanych ze wskazanymi obszarami leśnymi. Przekazanie tej wiedzy ma wpływ na wyznaczanie lasów o szczególnym znaczeniu dla tożsamości kulturowej lokalnych społeczności. Takie lasy, dzięki wnioskom społecznym, mogą być wyłączone z cięć rębnych i pozyskania drewna. Społeczeństwo, zwłaszcza mieszkańcy osiedli graniczących z kompleksami leśnymi, powinno niejako kontrolować rozplanowanie cięć rębnych w lasach spełniających ważną funkcję rekreacyjną i edukacyjną – podkreśla.

– W czasie prac nad PUL można zgłosić postulat wyznaczenia szlaku do ciekawego miejsca czy obiektu, wnioskować o stworzenie infrastruktury turystycznej, takiej jak ścieżki edukacyjne, rowerowe, ustawienie wiaty i koszy na śmieci czy miejsca parkingowe przy wejściu do lasu. To też dobry moment na zgłoszenie zapotrzebowania na działania edukacyjne, ponieważ w PUL zawarty jest też 10-letni plan edukacji przyrodniczo-leśnej – wylicza Dominika Nadolna, rzeczniczka prasowa RDLP w Pile, gdzie w tej chwili 15 nadleśnictw jest w trakcie tworzenia PUL. Dodaje, że choć do tej pory konsultacjami wokół planów najbardziej zainteresowane były organizacje przyrodnicze, z którymi nadleśnictwa stale współpracują, to zaangażować mogą się w nie także okoliczni mieszkańcy. – W tym roku, podczas sześciu spotkań komisji założeń planu, na terenie naszej dyrekcji wnioski zgłaszane przez społeczeństwo dotyczyły ochrony przyrody, a konkretnie powołania stref ochrony ptaków – mówi Nadolna i dodaje, że informacje o tworzeniu projektu PUL są dostępne na BIP nadleśnictwa i RDLP oraz w prasie lokalnej. 

W ubiegłym roku w konsultacjach nad planem dla Nadleśnictwa Sulechów w województwie lubuskim wziął udział pszczelarz Radosław Januszko prowadzący „Pasiekę Towarową”. Wraz z innymi pszczelarzami z rejonowego koła w Sulechowie uczulał leśników, by nie wycinali robinii akacjowej (powszechnie zwanej akacją), która w tym rejonie jest głównym pożytkiem dla pszczół. – Na szczęście zmienia się podejście do robinii. Do tej pory była uważana za gatunek inwazyjny, teraz już tylko za obcy. Choć leśnicy nie sadzą nowych robinii, to nie zwalczają jej tak jak dawniej – mówi Januszko. – Kiedy usłyszeliśmy o tym, że odbędzie się spotkanie dotyczące planu dla nadleśnictwa, postanowiliśmy wziąć w nim udział, by mieć prawo do wypowiedzi. Nie musieliśmy zbytnio interweniować. Leśnicy wykazali się zrozumieniem. Zostaliśmy zapewnieni, że na terenach o dużym znaczeniu dla pszczelarzy robinia nie będzie bardzo tępiona.

Dariusz Kiewlicz zaznacza, że największe zainteresowanie konsultacjami społecznymi spośród sześciu jednostek RDLP w Zielonej Górze, w których od 2021 roku obowiązuje nowy plan, było w nadleśnictwach zlokalizowanych w pobliżu miast. – W pracach nad projektami planów urządzenia lasu nadleśnictw Zielona Góra i Przytok aktywnie uczestniczyli mieszkańcy Zielonej Góry (stowarzyszenia i osoby indywidualne), co przełożyło się między innymi na ograniczenie planowanych cięć rębnych w sąsiedztwie zabudowy miejskiej, a także na obszarze Lasu Odrzańskiego i Wzgórz Piastowskich – informuje.

Facebook, BIP i lokalne media

W ramach konsultacji społecznych dotyczących PUL można wziąć udział w obradach komisji założeń planu (to spotkanie rozpoczynające prace nad PUL) i w naradzie techniczno-gospodarczej (dyskusja nad gotowym projektem planu). Do nadleśnictw można też przesyłać swoje wnioski i zastrzeżenia przez cały okres przygotowywania planu. Skąd wiedzieć, że w pobliskim nadleśnictwie trwają właśnie prace nad nowym „planem na las”? Warto śledzić BIP regionalnej dyrekcji LP, a także internet, media społecznościowe, lokalną prasę czy audycje regionalnych radiostacji. Dobrze jest również spytać radnych. Dyrektor RDLP wysyła informację o rozpoczęciu prac i zaproszenie do wzięcia w nich udziału między innymi do wszystkich urzędów w zasięgu terytorialnym nadleśnictwa.

Warto włączyć się w rozmowy o przyszłości ulubionego, często odwiedzanego fragmentu lasu. Uwagi dotyczące planowanych prac mogą zgłosić samorządy, organizacje pozarządowe i okoliczni mieszkańcy.

RDLP w Zielonej Górze od dwóch lat – poza własną stroną internetową, komunikatami w BIP czy publikacjami w lokalnych mediach – do informowania o możliwości wzięcia udziału w konsultacjach na temat PUL wykorzystuje media społecznościowe.  – Pod hasłem „Mamy Plany na Lasy” już wielokrotnie publikowaliśmy wydarzenia online na profilu zielonogórskiej dyrekcji, które stanowiły zaproszenie do udziału w naradzie techniczno-gospodarczej danego nadleśnictwa. W naszym przypadku taka praktyka się sprawdza. Dzisiaj profile społecznościowe to dla nas kluczowy środek komunikacji – przyznaje Ewelina Fabiańczyk, rzeczniczka prasowa RDLP w Zielonej Górze. Podkreśla, że w komunikatach skierowanych do mieszkańców i przedstawicieli różnych podmiotów, oprócz podstawowych danych, takich jak terminy narad, składania wniosków czy dane teleadresowe nadleśnictw, można znaleźć informacje na temat tego, czym jest PUL, w jakim celu jest tworzony, jak powstaje i dlaczego warto brać udział w naradach. – Te zagadnienia dla naszych pracowników są oczywiste, ale dla osób spoza LP nie zawsze – dodaje Ewelina Fabiańczyk. Piotr Fitas, nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów, któremu minister zatwierdził właśnie plan na najbliższe 10 lat, o toczących się konsultacjach także informował na stronie internetowej, w BIP i w lokalnej prasie.  – Ten, komu na lesie zależy i jest nim zainteresowany, bez problemu znajdzie informacje o konsultacjach i możliwości zgłoszenia swoich uwag – mówi nadleśniczy. – Informujemy o naradzie techniczno-gospodarczej, która – choć trwa kilka godzin i może się wydawać monotonna – daje szansę na wysłuchanie racji leśników, ale też włączenie się do dyskusji i przedstawienie swoich postulatów. Do nadleśnictwa można zgłaszać swoje oczekiwania i propozycje, które nie zostaną przez nas zignorowane – zapewnia nadleśniczy.

I dodaje: – Wbrew przypiętej leśnikom łatce tych, którzy wchodząc do lasu, ponoć widzą tylko deski, często przychylamy się do postulatów przyrodników, społeczników. Sam rezygnuję z wycięcia jakiegoś drzewa ze względu na walory przyrodnicze czy jego osobliwy wygląd. Czasami bardziej się opłaca pozostawić jakieś drzewo do naturalnego rozkładu, pozwolić żyć zasiedlającym je organizmom, niż je wyciąć, a wynika to nawet z czystej kalkulacji kosztów. W konsultacje na temat bieżącego PUL dla naszego nadleśnictwa wzięliśmy pod uwagę racje Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody z Kielc. Jego przedstawiciele byli bardzo dobrze przygotowani merytorycznie i zorientowani w terenie. Choć wykonują odległe od leśnictwa zawody, to mają ogromną wiedzę przyrodniczą. Każdemu nadleśnictwu życzyłbym takich partnerów społecznych. Każdy z nas musiał trochę ustąpić, ale doszliśmy do kompromisu.

Urządzeniowa żonglerka

Bożydar Neroj podkreśla, że konsultacje społeczne wokół PUL są płaszczyzną dającą szansę na wzajemne zrozumienie między leśnikami a społecznikami czy mieszkańcami i mają swoje uzasadnienie.  – W idei urządzania lasu dostosowujemy prowadzenie zrównoważonej gospodarki leśnej do wielu funkcji pełnionych przez las. Planujemy pozyskanie drewna, ale nie zapominamy o zachowaniu trwałości lasu i odnawianiu go, co jest szczególnie ważne z uwagi na postępującą zmianę klimatyczną. Są jednak okoliczności, w których z cięć i odnowień rezygnujemy, na przykład na chronionych siedliskach lub w miejscach występowania cennych gatunków grzybów, roślin lub zwierząt.

Czasami przedmiot ochrony bywa nieujawniony albo niedostępna jest odpowiednia dokumentacja służb ochrony przyrody. Tu z pomocą może przyjść strona społeczna, która zaobserwowała w danym nadleśnictwie rzadką roślinę czy siedlisko – tłumaczy i dodaje, że urządzeniowcy niejednokrotnie muszą ważyć racje, szukać kompromisowych rozwiązań. – Pamiętam konsultacje społeczne w Nadleśnictwie Lutowiska. Przyrodnicy zwracali uwagę na obecność cennej jaworzyny karpackiej i sprzeciwiali się cięciom. Stowarzyszenie turystyczne wnioskowało, aby rezygnować z nich wzdłuż szlaków turystycznych, bo turyści nie lubią zrębów. Z kolei pani profesor specjalizująca się w wężach argumentowała, że cięcia są koniecznie, szczególnie wokół wychodni skalnych i skupisk kamieni, by zachować populację węża Eskulapa. Potrzebuje on miejsca do wygrzewania się na słońcu. Jak pogodzić te racje? To są dylematy, z którymi urządzeniowcy mierzą się na co dzień. Trzeba podjąć wyważoną decyzję, bo ważna jest i szata roślinna, i wąż Eskulapa, i udostępnianie lasu turystom, ale także gospodarka leśna i zachowanie trwałości lasu.

Zawsze warto pytać

Nadleśniczy Piotr Fitas z radomskiego Nadleśnictwa Sucheniów podkreśla, że wzięcie udziału w konsultacjach społecznych wokół PUL albo przynajmniej śledzenie doniesień na ich temat pozwala na uniknięcie sporów na linii leśnicy – mieszkańcy i przyrodnicy.

– Zawsze największe emocje budzi wyrąb. W naszym nadleśnictwie mamy ostatnio poważny problem z jemiołą, teraz uznawaną za szkodnika, która między innymi na skutek zmiany klimatycznej zaatakowała dużą część drzewostanów jodłowych. Prowadzimy wycinkę osłabionych przez jemiołę jodeł i aby zachować trwałość lasu, pielęgnujemy te drzewa przez inicjowanie odnowienia naturalnego. Nie są to pochopne decyzje, ale przemyślane i zaplanowane w PUL. Wielu spacerowiczów nie wie o problemie z jemiołą, widzi tylko ścinane jodły i nagłaśnia to w mediach społecznościowych. Zawsze zachęcamy do tego, by zwracać się do nas z pytaniami.

Niezależnie od tego, czy konsultacje trwają, czy nie, zawsze chętnie odpowiemy na nurtujące miłośników lasu pytania, wytłumaczymy, dlaczego prace są konieczne, z czego wynikają i mają taki, a nie inny wygląd – mówi nadleśniczy Fitas.

 

Portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję politykę prywatności portalu. zamknij