Drewno, ochrona przyrody i dostępność dla społeczeństwa. Już od dziesięcioleci polskie leśnictwo opiera się na tych trzech filarach. Czy zachowanie równowagi pomiędzy nimi jest realne?
Chcesz, żeby przestano eksploatować lasy cenne przyrodniczo albo takie, w których spacerujesz, biegasz, zbierasz grzyby, jeździsz rowerem, konno? Czy uważasz, że potrzebne nam wszystkim drewno powinno się pozyskiwać w innych lasach do tego przeznaczonych? Czy chcesz mieć realny wpływ na sposób, w jaki zarządzane są państwowe lasy, których jesteś współwłaścicielem? Możesz sam wziąć udział w projektowaniu Lasów Narodowych – tak na stronie internetowej stworzonej przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze zaczyna się manifest dotyczący tzw. Lasów Narodowych. Ich pomysłodawcy konsekwentnie zarzucają leśnikom faworyzowanie funkcji gospodarczej kosztem funkcji przyrodniczej i społecznej. Idea aktywistów, sama w sobie, jest szczytna – każdy z nas ma możliwość wyznaczenia na mapie fragmentów lasów, które chciałby wyłączyć z gospodarki leśnej i, jak piszą autorzy pomysłu, „oddać je ludziom i przyrodzie”. Docelowo, jak wynika z deklaracji, 20 proc. polskich lasów ma tworzyć Lasy Narodowe. Czy z polskimi lasami i leśnictwem jest tak niedobrze, że należałoby niemal 1/5 z nich wyłączyć z pozyskania drewna? I czy leśnicy rzeczywiście zapominają o funkcjach przyrodniczych i społecznych lasów?
W lasach wytyczono ponad 20 tys. km szlaków pieszych, prawie 4000 rowerowych i ponad 600 pól biwakowych.
Wsłuchując się w głosy orędowników pomysłu Lasów Narodowych i im podobnych, trudno nie odnieść wrażenia, że idea leśnictwa i lasów wielofunkcyjnych jest przez nich dyskredytowana. Dla leśników z kolei wielofunkcyjność polskich lasów jest czymś oczywistym. – Koncepcja godzenia funkcji społecznych, gospodarczych i przyrodniczych lasów jest niewątpliwym osiągnięciem polskiego leśnictwa – mówi Andrzej Grzywacz, leśnik, emerytowany profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i wieloletni przewodniczący Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Leśnego, przypominając, że już w 1991 roku w ustawie o lasach jej twórcy wyraźnie zdefiniowali zasady wielofunkcyjnej gospodarki leśnej i tym samym wyprzedzili niemal o 30 lat koncepcję opracowywaną obecnie w Unii Europejskiej. – W wielu rozwiniętych krajach, jak Stany Zjednoczone czy Kanada, kraje skandynawskie i zachodnioeuropejskie, koncepcja godzenia funkcji społecznych, gospodarczych i ochronnych istnieje i jest standardem. Dlatego musi także pozostać nim w Polsce – podkreśla profesor. Efekty godzenia trzech funkcji widać w polskich lasach jak na dłoni. Powodem do dumy polskich leśników może być fakt, że na terenie kraju udało się sprawnie wdrożyć sieć Natura 2000. Wielofunkcyjne lasy okazały się na tyle wartościowe przyrodniczo, że aż 38 proc. powierzchni zarządzanej przez Lasy Państwowe zostało objęte tą formą ochrony. Co warto podkreślić, na terenach leśnych wyznaczono także niemal 1300 rezerwatów, a każdego roku zwiększa się liczba miejsc objętych ochroną strefową. Tych ostatnich w ubiegłym roku było niemal cztery tysiące. – Najlepszym wskaźnikiem tego, że obecny model leśnictwa się sprawdza, jest to, że lasów w Polsce i drewna na pniu przybywa, leśnicy z powodzeniem realizują zadania edukacji leśnej, turystyki, udostępniają szlaki i uczestniczą w bardzo wielu społecznych inicjatywach – tłumaczy prof. Grzywacz. To nie wszystko. W 2014 roku Lasy Państwowe otrzymały nagrodę UNESCO, a w uzasadnieniu można przeczytać, że Lasy są instytucją zasłużoną w prowadzeniu i promocji zrównoważonej gospodarki leśnej, rozwijającą na zarządzanych przez siebie terenach wiele form ochrony przyrody i prowadzącą nowoczesną edukację ekologiczną.Dzięki zlecanym regularnie przez Lasy Państwowe i przeprowadzanym przez Pracownię Badań Społecznych sondażom opinii społecznej wiadomo także, że mimo prześmiewczego tonu niektórych dyskutantów odnoszącego się do wielofunkcyjności mieszkańcy naszego kraju doceniają to, że lasy w Polsce oparte są właśnie na tych trzech filarach, i rozumieją znaczenie tego faktu dla nich, przyrody i gospodarki. Udzielane przez respondentów odpowiedzi pokazują jasno, że Polacy chcą w lesie równowagi trzech funkcji: przyrodniczej, gospodarczej i społecznej. Za takim modelem w ostatnim badaniu opowiedziało się 54 proc. ankietowanych.
Twórcy mapy Lasów Narodowych zarzekają się, że w ich projekcie nie chodzi o całkowite zrezygnowanie z zasad wielofunkcyjnej gospodarki leśnej, a jedynie o rozdzielenie funkcji w najcenniejszych dla społeczeństwa drzewostanach i stworzenie modelu, w którym każde wydzielenie leśne będzie pełnić realnie jedną funkcję wiodącą. Internetowa mapa jest zatem pokrywana coraz większą liczbą pomarańczowych plamek oznaczających lasy potencjalnie wyjęte z pozyskania drewna. Mapa mapą, ale o tym, jak to wygląda w terenie, można się przekonać niemal w każdym nadleśnictwie w Polsce. W położonym w Sudetach Nadleśnictwie Świeradów (RDLP we Wrocławiu) wśród proponowanych do objęcia ochroną drzewostanów znajdują się te porastające Stóg Izerski. – Tereny te zostały mocno dotknięte klęską sprzed czterdziestu lat i w większości wszystko tutaj jest odnowione sztucznie poprzez nasadzenia – mówi Barbara Rymaszewska zajmująca się w nadleśnictwie komunikacją społeczną. – Rosną tu teraz, specyficzne z uwagi na trudne warunki atmosferyczne, niewysokie świerki, jarzęby i kosodrzewiny – uzupełnia. Według naszej rozmówczyni, wyłączenie fragmentu nadleśnictwa nie stanowiłoby większego problemu. – Znajdują się tutaj torfowiska, rezerwaty, a w dużej mierze obszary Natura 2000 i tereny, na których chroniony jest cietrzew, pozyskanie drewna zatem i tak jest mocno ograniczone – mówi. Stóg Izerski, poza walorami przyrodniczymi, ma jednak również olbrzymie znaczenie turystyczne. – Przebiega tędy mnóstwo szlaków turystycznych, w tym też rowerowe i narciarskie, funkcjonują schroniska – wyjaśnia Rymaszewska. Przykład tych fragmentów izerskich lasów udowadnia, że wyrugowanie dziś pozyskania drewna z jakiejś części lasu nie oznacza, że w przyszłości uniknie się sporu o dominującą na jego terenie funkcję. Objęcie cennych przyrodniczo obszarów Stogu Izerskiego całkowitą ochroną, o co mogą postulować w przyszłości twórcy unijnej strategii na rzecz bioróżnorodności (o unijnej strategii pisaliśmy w poprzednim numerze „Ech Leśnych”) bądź twórcy mapy Lasów Narodowych, oznaczać może ograniczenie na nich także funkcji społecznej. Świeradowska leśniczka zauważa, że pomysł objęcia tych terenów ochroną ścisłą spotkałby się ze sprzeciwem zarówno lokalnych społeczności, jak i turystów. – Ludzie by nie zrozumieli, dlaczego zamykamy przed nimi szlaki i ograniczamy im dostęp do lasu – mówi i dodaje, że sam Świeradów-Zdrój jest mocno związany z lasem, a turystyka napędza rozwój gospodarczy lokalnej społeczności. Wielu mieszkańców wprowadziło się w Góry Izerskie podczas klęski i osobiście sadziło las. Rozumieją gospodarkę leśną, patrząc na nią przez pryzmat tego, jak okoliczne lasy wyglądały kiedyś i jak wyglądają dzisiaj.
Od wielu lat leśnicy prowadzą bezpłatne zajęcia edukacyjne.
Nieco inne podejście do zgłoszonych na mapie Lasów Narodowych fragmentów lasu ma Michał Argasiński, nadleśniczy Nadleśnictwa Połczyn (RDLP w Szczecinku). Tam propozycją wstrzymania pozyskania objęto część terenu tzw. Wilczych Jarów. – Proponowane wyłączenie objęłoby około 40 hektarów lasów pochodzących z odnowienia naturalnego po rębniach złożonych wykonanych w latach dziewięćdziesiątych. Mają mniej więcej 38 lat z dominującym w składzie bukiem, jest tu też trochę świerka, dębu, olszy, graba i brzozy w różnych proporcjach – opowiada nadleśniczy i dodaje, że jest zdziwiony, dlaczego na mapie znalazły się akurat te fragmenty lasu. – Na tle całych Wilczych Jarów nie są szczególnie atrakcyjne ani pod względem przyrodniczym, ani wizualnym – tłumaczy Argasiński. – W bezpośrednim sąsiedztwie jest wiele bardziej atrakcyjnych drzewostanów, na przykład w oddziale 617, gdzie rośnie drzewostan bukowy w wieku 133 lat. Skoro jednak każdy może zgłosić propozycje drzewostanów do Lasów Narodowych, to trudno przewidzieć, czym zgłaszający się kieruje. Według nadleśniczego, wytypowane na mapie drzewostany znajdują się w sieci Natura 2000 na siedlisku żyznych buczyn niżowych i obecnie wymagają cięć pielęgnacyjnych, z których nie można zrezygnować. – Są to odnowienia naturalne, więc cięcia są niezbędne dla prawidłowego ukształtowania przyszłego drzewostanu. Na tym etapie eliminuje się także niepożądane na chronionym siedlisku przyrodniczym drzewa iglaste, w tym przede wszystkim świerk – opowiada Argasiński i podkreśla, że z uwagi na duże znaczenie społeczne tych lasów, związane z historią i bliskim sąsiedztwem uzdrowiska, wymiar gospodarczy jest i tak znacznie ograniczony. – Zależy nam jedynie na prawidłowym kształtowaniu drzewostanu – wyjaśnia.Nadleśniczy Argasiński twierdzi także, że przy powierzchni przekraczającej 23 tys. ha wyłączenie około 40 ha drzewostanów nie byłoby dla nadleśnictwa problemem. – Już dzisiaj przecież z gospodarki leśnej wyłączonych jest wiele, cennych z różnych względów, fragmentów terenów zarządzanych przez nadleśnictwo. Między innymi mamy pięć rezerwatów przyrody, 14 stref wokół gniazd ptaków, około 380 hektarów użytków ekologicznych i ponad tysiąc hektarów drzewostanów referencyjnych – wylicza.
Leśnicy angażują się w ochronę wielu rzadkich gatunków, na przykład żubrów. Dziś w Polsce żyje ich ponad 2300.
Przykłady takie jak w Świeradowie czy Połczynie można znaleźć w niemal każdym nadleśnictwie. Jak widać, leśnicy potrafią pogodzić trzy funkcje lasów, wsłuchać się w potrzeby społeczności i w granicach krajowego prawa chronić przyrodę. O prawidłowo prowadzonej gospodarce leśnej świadczą międzynarodowe certyfikaty (FSC oraz PEFC), którymi to objęte są tereny zarządzane przez Lasy Państwowe. Dziwić zatem mogą zakusy niektórych środowisk do rozdzielenia lasów na te pełniące funkcje społeczne i przyrodnicze oraz tylko i wyłącznie gospodarcze. Leśnicy wskazują, że tego typu rozwiązanie jest możliwe, ale jedynie w teorii. W praktyce bowiem będzie to oznaczać entuzjazm i radość jednych, którzy w swoim sąsiedztwie będą mieli lasy całkowicie wyłączone z gospodarki, służące jedynie rekreacji i ochronie przyrody, a niezadowolenie drugich, którzy będą mieli nieprzyjemność mieszkać niedaleko lasów niegdyś wielofunkcyjnych, a w nowych realiach uznanych za plantacje produkujące drewno. – Dominacja funkcji ochronnej oznacza ograniczenie funkcji gospodarczej – tłumaczy prof. Grzywacz i podkreśla, że przy obecnym poziomie pozyskania drewna, wynikającym z wieku polskich drzewostanów, będzie to sporym problemem. – Jeśli ograniczymy funkcję gospodarczą, to wygląda na to, że trzeba będzie importować drewno. I tu pojawia się pytanie: skąd? – analizuje profesor. – Z jednej strony być może będzie ono tańsze, a z drugiej, będzie to rodzaj ekohipokryzji podobny do tego, który prezentuje Japonia, oszczędnie pozyskując swoje drewno, ale ogromne jego ilości sprowadzając z Brazylii czy Nowej Zelandii. Z punktu widzenia globalnej ochrony środowiska i klimatu to nie jest taka oczywista sprawa – dopowiada prof. Grzywacz i wskazuje kolejny problem. – Ochrona ścisła, według polskiego prawa, oznacza wykluczenie funkcji społecznej, zakaz wejścia, wjazdu na rowerze, zbierania grzybów czy jagód. Według prof. Grzywacza jest wystarczająco wiele dowodów na to, że w leśnictwie wielofunkcyjnym można realizować nowoczesne formy ochrony przyrody. – W dzisiejszych realiach absolutnie nie można zrezygnować z wielofunkcyjnej gospodarki leśnej. I to nie dlatego, że my, leśnicy, chcemy koniecznie mieć pieczę nad wszystkim, ale dlatego, że dla wielofunkcyjnego leśnictwa nie ma obecnie żadnej alternatywy – dodaje.
Wielofunkcyjne lasy są na tyle wartościowe przyrodniczo, że aż 38 proc. ich powierzchni wpisano do sieci Natura 2000.