To jedne z bardziej fascynujących organizmów na świecie. Przez wiele lat nie były zauważane, a w zasadzie – traktowano je pobłażliwie. Dopiero w XVIII wieku pojawiły się pierwsze wzmianki o nich, w XXI wieku zaś coraz częściej bierze się je pod lupę.
Jesienny, wilgotny las. Na pierwszym planie widzimy kobietę oglądającą z uwagą drzewa, zbliżającą się do powalonego pnia. Ze skupieniem przygląda się czemuś, co porasta kłodę, każdemu fragmentowi robi zdjęcia. Za chwilę wraz z naszą bohaterką przenosimy się do laboratorium, widzimy ją pochyloną nad probówkami. W kolejnym ujęciu obserwujemy muzyka grającego na fortepianie, a w następnym kadrze śledzimy ludzi robiących badania na niewielkiej „glutowatej” próbce. Każdy z rozmówców tłumaczy, co go urzekło w śluzowcach, gdyż to właśnie im, tym od niedawna organizmom, poświęcono film dokumentalny „Pełzający ogród”. Przez ponad godzinę ludzie ze świata nauki oraz sztuki, na przykład badacz Eduardo Miranda – pochodzący z Brazylii biokompozytor, wyjaśniają fascynację tymi niewielkimi, tylko z pozoru prostymi, organizmami.
Niby-grzyb, niby-zwierzę
W wydanej w 1875 roku monografii „Śluzowce (Mycetozoa)” jej autor, prof. Józef Rostafiński, botanik i twórca polskiej florystyki, podkreśla, że pierwsze wzmianki o śluzowcach „znajdujemy dopiero w początkach XVIII wieku”. I, jak dalej zaznacza profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, największą zasługę podczas pionierskich badań nad nimi miał belgijski botanik i twórca mykologii – Heinrich Anton de Bary.
To ten pracujący w Niemczech uczony jako pierwszy opisał cykl rozwojowy organizmów, które przez wiele lat były błędnie uważane za grzyby. Obecnie są zaklasyfikowane jako cudzożywne, prymitywne organizmy należące do grupy jądrowców. W ich diecie, w zależności od gatunku, znajdują się bakterie, grzyby czy pierwotniaki.
Polskiemu badaczowi, prof. Rostafińskiemu, zawdzięczamy natomiast stworzenie polskich nazw tych organizmów. Obecnie na świecie znanych jest, według różnych źródeł, od 600 do 1000 gatunków śluzowców (problemem jest ścisłe ustalenie, co jest gatunkiem, podgatunkiem, a co odmianą śluzowca), w Polsce natomiast stwierdzono ich około 240. Wśród nich możemy znaleźć maworki –zwisłego, poplątanego i papuziego, kubeczki –białoczubka czy mylnika, a także makulce, ruliki, kędziorki czy przetaczki.
Jak możemy przeczytać w obszernym opracowaniu na temat śluzowców występujących w Wigierskim Parku Narodowym, prawdopodobnie w naszym kraju można znaleźć też inne gatunki tej grupy, jednak „niewiele osób zajmuje się poszukiwaniem i badaniem tych organizmów”.
Organizmy te, łączące cechy grzybów, roślin i zwierząt, dziś zaliczane są do królestwa pierwotniaków i mimo swojego wyglądu nie są prymitywne. Pojawiają się wszędzie tam, gdzie jest materia organiczna, na której mogą się pożywić i rozwijać. Mają jednak swoje preferencje mieszkaniowe i żywieniowe. Jak udowodniono podczas badań w laboratorium, niektóre ich gatunki, na przykład Physarum polycephalum (ulubiony obiekt badań spośród śluzowców), nie pogardzą… owsianką. W czasie testów prowadzonych w Instytucie Dynamiki i Samoorganizacji im. Maxa Plancka oraz Uniwersytecie Technicznym w Monachium nad Physarum polycephalum zauważano, że mimo braku centrum układu nerwowego –mózgu, potrafi on się uczyć, zapamiętywać i przekazywać swoim pobratymcom informacje. Śluzowiec po dotknięciu szkodliwej substancji pochłaniał jej niewielką ilość i „zapamiętywał”, żeby w przyszłości jej unikać. Co ciekawe, przedstawicielom swojego gatunku przekazywał nie tylko informacje o niebezpiecznej substancji, ale również o najkrótszej optymalnej drodze do pożywienia. Ten żółty miłośnik owsianki od 2019 roku jest również jedną z atrakcji paryskiego zoo. Bruno David, dyrektor ogrodu zoologicznego, nowemu mieszkańcowi nadał nawet imię Blob (nawiązując do tytułu filmu z 1958 roku o śluzowatym, różowym potworze z kosmosu).
Trucht na nibynóżkach
Wprawdzie śluzowce są wszędobylskie, jednak częściej je zauważymy w lasach, parkach czy na łąkach, miejscach, gdzie jest cień i odpowiednia wilgotność. Występują podczas całego sezonu wegetacyjnego, ale najwięcej z nich zauważymy na przełomie lata i zimy. Jak można przeczytać we wspomnianym opracowaniu o śluzowcach w wigierskim parku, „Istnieje grupa śluzowców pośniegowych, które rozwijają się na odsłanianych szczątkach roślinnych w pobliżu wolno topniejących płatów śniegu w górach. Znane są sytuacje, kiedy śluzowce rozwijające się na określonych podłożach w strefie klimatu umiarkowanego, na północy, w strefie tundry, zasiedlają pióra ptasie, kości lub odchody zwierząt. Na ogół te same gatunki spotkać można we wszystkich strefach klimatycznych Ziemi. Tylko nieliczne wykazują przywiązanie do obszarów tropikalnych”.
Choć tę grupę organizmów można najczęściej zaobserwować na butwiejących pniach czy w ściółce, to jednak poszczególne gatunki mają swoje preferencje. Wykwita zmiennego czerwieniejącego częściej zauważymy na drewnie drzew liściastych niż iglastych, a wykwita drobnego znajdziemy na mchach naziemnych lub silnie zbutwiałych świerkach. Natomiast smętosza czarnego, o którym niedawno zrobiło się głośno za sprawą zamieszczonego przez Nadleśnictwo Brzeziny wpisu w mediach społecznościowych, zauważymy na słabo rozłożonych kłodach sosny lub jeszcze żywych drzewach tego gatunku. Wygląd smętosza, jak napisali leśnicy, może budzić grozę, gdyż początkowo przypomina chorobliwą narośl lub mózg. Dopiero później zmienia kolor na czarny, od którego wzięła się jego nazwa. Gatunek ten, jak i wiele innych śluzowców, przemieszcza się – mimo że nie ma odnóży. Nie jest to jednak spektakularny bieg, a raczej powolny ruch całego organizmu w kierunku bodźca (reakcję tę nazywamy chemotaksją).
W świecie śluzowców zadziwia różnorodność ich form i kolorów (żółty, pomarańczowy, biały, różowy, brunatny). Z czasem, nawet w ciągu kilku godzin, ich barwa się zmienia. Co do kształtów, to te należące do wykwitów – zmienny typowy, zmienny bielejący czy drobny – przypominają śluzowatą piankę rozlaną na pniach lub porostach. Paździorki – gęsty, ciemny oraz rdzawy – kojarzą się z maleńkimi maczugami, mającymi zaledwie od 0,2 mm do 5 mm. Podobnie wygląda czuprynka jasna. Natomiast błyszczak siatkowaty oraz przetaczek żebrowiec i gromadny są podobne do rozsypanych, zaledwie kilkumilimetrowych, koralików.
Skomplikowane uczucie
Śluzowce wyróżnia również umiejętność wytworzenia stadium śluźni, czyli plazmodium. Jest to wielojądrowa masa, która wykazuje zdolność przesuwania, przelewania się po powierzchni. I chociaż na etapie śluźni śluzowce preferują wilgotne i zacienione miejsca, to kiedy nadchodzi okres rozmnażania, przemieszczają się w bardziej suche miejsca. Wtedy rozpoczyna się wytwarzanie szybko dojrzewających zarodni.
Jedną z najbardziej pierwotnych form zarodni jest pierwoszczowocnia. Śluźnia wtedy nie ulega większym przekształceniom, a jedynie zaczyna się skupiać wokół zgrubiałych odgałęzień. Jednym z gatunków tworzących pierwoszczowocnie jest siatecznica okazała, której nazwę nadał prof. Rostafiński. Co ciekawe, jest uważana za jeden z największych jednokomórkowych organizmów na świecie. Okaz znaleziony w Walii ważył około 20 kg i miał powierzchnię 1 mkw.
Kolejnym rodzajem zarodni jest zrosłozarodnia, którą wytwarza na przykład pospolicie występujący rulik nadrzewny. Podczas jej powstawania pojedyncze zarodnie zbijają się w grupę, ich ściany ulegają rozpuszczeniu, a całość otacza się wspólną korą (cortex).
Ostatnią formą jest zarodnia właściwa, która wytwarza się u większości gatunków śluzowców. W trakcie jej powstania śluźnia rozpada się na poszczególne elementy zawierające zarodniki (po wcześniejszym odgrodzeniu się od zewnętrznego świata). I tutaj zaczyna się festiwal kształtów zarodni właściwej, gdyż te mogą znajdować się na podłożu lub na leżni, czyli resztkach śluźni. Te, które wytwarzają leżnie, mogą być siedzące lub być usadowione na trzonkach. Dojrzałe zarodniki są przenoszone są przez owady, wodę lub wiatr. Zarodniki niektórych gatunków na swój czas mogą czekać nawet kilkadziesiąt lat i dopiero w odpowiednich warunkach zacząć kiełkować. Po wydostaniu się z zarodni przekształcają się w pływki lub pełzaki. Zarodniki mające tylko jeden zestaw chromosomów łączą się ze sobą i przekształcają w diploidalną śluźnię (czyli mającą w swoim genomie podwójny zestaw chromosomów).
Wracając do Physarum polycephalum, czyli sympatycznego Bloba z paryskiego zoo, to w jego przypadku nawet przekazanie genów nie jest zwyczajne. Aby mieć na to szansę, Blob musi trafić na okaz o identycznym zestawie trzech genów, a każdy z nich ma dodatkowo 16 własnych wariacji! Jak widać, w przypadku śluzowców nawet miłość nie jest prosta.