Obraz lasu pod grubą kołderką białego puchu, pełen bajkowych, zaśnieżonych drzewek i wykrotów, jest szczególnie nęcący, ale też bardzo ograny. W najlepszym razie to świąteczna, miła oku pocztówka. Jednak to, co na oko ponętne, rozluźnia u fotografujących dyscyplinę patrzenia, dając poczucie, że śnieżny samograj sam wpadnie w obiektyw jako wizualne cacko. Natomiast zimowe kaprysy, zamiecie na zmianę z odwilżami, jesienne pierwsze śniegi wśród kolorów albo nagłe wiosenne śnieżyce przywracają fotograficzną przytomność, obiecując moc innych, przedtem niedocenianych motywów.

Słońcu podziękujemy

Puszysty śnieg oraz słońce to podstawa wspomnianej pocztówkowej wizji. Spróbujmy jednak od niej odejść. Dziś obfite opady śniegu, po których nadchodzi słoneczna i mroźna aura, to sytuacja coraz rzadsza. Przy takiej pogodzie obraz jest kształtowany przez oślepiające, srebrzyste płaszczyzny, kreślone głębokimi cieniami. Na dodatek są one zaniebieszczone przez odbijający się na śnieżnej płaszczyźnie błękit. Jeżeli jednak podziękujemy ostremu światłu pogodnego dnia i wybierzemy aurę pochmurną lub tylko lekko słoneczną, do głosu dojdą całkiem inni budowniczowie obrazu. To granice miejsc jaśniejszych i ciemniejszych oraz linie i plamy w miejscach, których nie przykrył śnieg, przejmą teraz zadanie kształtowania geometrii kadru, tak ważnej w tworzeniu zimowej, białej wizji lasu.

Na zdjęciu nr 1 las ukazany jest w rozproszonym świetle lekko pochmurnego dnia. autor fotografii musiał się przyłozyć do wyszukania odpowiedniego układu zarysów i linii, żeby uzyskać tak ważny przy płaskim oświetleniu motywu geometryczny porządek.

Jeśli zdjęcie wykonano by w słońcu, fotografujący musiałby się skupić na takim ustytuowaniu głównego motywu, by znalazł się na tle obszaru zarówno zacienionego, bo inaczej padłby ofiarą chaosu tworzonego przez kontrast świateł i cieni. 

 

 Fot.1  Fot.2

Fot. 1 i Fot. 2

 

Upragniona okiść

Takie podejście sprawia, że także nasza ulubiona okiść nawet bez słońca wyjdzie ciekawie, a my nie będziemy musieli toczyć walki z nadmiernymi kontrastami. Najważniejsze jest to wszystko w przypadku motywów chaotycznych, wyrażających nieporządek natury, jak sterta wiatrołomów, wykroty lub stosy gałęzi. Przykładem jest zdjęcie nr 2, gdzie obraz w ryzach trzymają ciemne miejsca, do których nie dotarł śnieg.

Zresztą – okiść okiści nierówna. Ta może być świeża, łatwo osypująca się w postaci śnieżnych wodospadów albo też mocno zlodowaciała, przymarznięta, nieraz na nowo przyprószona śniegiem. Wilgotny, przymarznięty śnieg na suchych gałęziach drzew i ogołoconych konarach tworzy całe białe rurociągi i drabinki, a chrust w drągowinach zamienia w mozaiki. To szansa na uzyskanie eleganckich fotograficznych grafik, które równie dobrze wyjdą na zdjęciach czarno-białych, jak i barwnych – zwłaszcza gdy spod śnieżnej okrywy wyjrzą zielone świerkowe gałęzie albo na przykład pozostałe z jesieni brunatne listowie. Okiść zmienia kształt drew, zwłaszcza młodych, przywalając je swoim ciężarem. Powstają w leśnym krajobrazie białe łuki i półokrągłe portale, nadające się na pierwszy plan dla rozleglejszych leśnych widoków (fot. 5).

To wszystko przy rozproszonym świetle pochmurnej pory stanowi białą, urozmaiconą ciemnymi zarysami kartę, odbijającą dużo światła. Gdy nie weźmiemy tego pod uwagę przy naświetlaniu, ta biel niestety wyjdzie nam szaro. By temu zaradzić, musimy stosować kompensację ekspozycji, prześwietlając obraz o jedną przysłonę (1 EV). Jeżeli to zaniedbamy, będzie można wprawdzie jeszcze wybielić obraz podczas jego cyfrowej obróbki w programie edycyjnym, ale efekt takich zbiegów zwykle jest nieco gorszy od tego, jaki zapewnia nam zdjęcie naświetlone prawidłowo przez aparat. Ważne, żeby prześwietleniem nie przedobrzyć, bo wtedy najjaśniejsze partie wyjdą „wypalone”, co wyjaśnię za chwilę. 

 

Fot.3 Fot.4

Fot. 3 i Fot. 4

 

Śnieżne tynkowanie

Śnieg gnany wiatrem zacina z ukosa, wtedy bieli pnie drzew z jednej strony, dodając im plastyki. Jeżeli jest to śnieg mokry, nieomalże tynkuje jednostronnie leśną kolumnadę pni albo szpaler drzew w alei. Drobny, sypki opad sprawia natomiast, że obiekty wyglądają jak pocukrzone. Drobny śnieg pada zwykle przy niskiej temperaturze, przez co przymarza do kory. Aura zresztą oferuje tu różne możliwości – od deszczu przechodzącego w śnieg, po śnieg padający na szadź, która wcześniej osiadła na gałęziach i pniach. Rodzaj opadu i okoliczności, jakie mu towarzyszą, do pewnego stopnia decydują o trwałości takiej zimowej scenerii. Zwykle trwa krótko, a czasem znika wraz z opadem, który ją wywołał.

Takie jednostronne pokrycie pni śniegiem jest bardzo smakowite wizualnie. Tworzy wrażenie, że na las pada ukośnie białe światło. Wyraz uzyskanego w tych warunkach zdjęcia zależy od kąta, pod jakim spojrzymy na nasz obiekt aparatem. Jeżeli „tynk” jest obfity, można spróbować spojrzeć nań od niezaśnieżonej strony, bo wtedy ciemne pnie będą obramowane po bokach białymi krechami. Lepiej jednak ustawić oś optyczną aparatu pod pewnym kątem do kierunku niosącego śnieg wiatru. Wtedy obraz stanie się bardziej przestrzenny. Kierowanie osi aparatu na wprost ku zaśnieżonym powierzchniom daje w efekcie płaską fakturę, złożoną z białych pasm. Każda z wymienionych tu możliwości jest równie dobra. W tych „okolicznościach przyrody” najkorzystniej wypadną jednowiekowe drzewostany, na przykład drągowiny sosnowe. To jeden z lepszych sposobów ożywienia ich monotonii i szansa na wciągnięcie do naszej śnieżnej galerii.

Po srebrne runo

Wobec braku listowia korony lasu liściastego nie są wystarczająco gęstym sitem, aby opad nie sięgnął runa. Zatem spotkamy tu białe dywany o różnej puszystości i grubości. Mszary, stanowiące mozaikę poduch mchów, przy kopnym śniegu stają się pofalowanym regularnie dywanem (fot.4). 

To jakby falista biała karta, na której przy słonecznej pogodzie powyginają się cienie bezlistnych drzew. Jednak sam dywan pozbawiony w pochmurny dzień cieni stanowi zgrabny geometryczny wzór, a przy tym motyw ten pogłębia wrażenie przestrzenności obrazu. Przy okazji warto wyjaśnić, że brak ostrego światła słonecznego nie oznacza braku cieni. Tyle że przy świetle rozproszonym nie są one wyraźnymi liniami czy plamami, tylko łagodnymi pociemnieniami, dobrze widocznymi zwłaszcza na falistych powierzchniach. One właśnie dodają obrazowi plastyki i pogłębiają wrażenie trójwymiarowości. Jeżeli zależy nam na uzyskaniu czystej, wyraźnej bieli w najjaśniejszych partiach takiej mozaiki, to można obraz rozjaśnić podczas tak zwanej obróbki pliku w programie komputerowym, uważając jednak, by w tych staraniach nie pójść za daleko, o czym już napomknęliśmy wcześniej. 

Jeżeli te najjaśniejsze miejsca zostaną prześwietlone, zaalarmuje nas o tym program, w którym opracowujemy zdjęcia, pokazując w tych miejscach jaskrawy kolor, zwłaszcza czerwień. W tych fragmentach nie ma obrazu, tylko surowa biel. Zdjęcie takie jest jak obraz, w którym w najjaśniejszych partiach przetarło się płótno i wyjrzała biel ściany, na której wisi. Jeżeli takie prześwietlenie nastąpi przy fotografowaniu, żaden program nie uratuje powstałego obrazu. To ważna kwestia, zwłaszcza że śnieżne obrazy dobrze jest prześwietlić, ale z umiarem!

Fot.5

Fot. 5

 

Na wodzie rysowane

Wyjątkową gratką dla fotografa zimowych leśnych pejzaży są miejsca, gdzie między drzewami stoi woda. Tak jest z reguły w olsach, ale też w wilgotnych borach i liściastych grądach podczas roztopów. Płatki padającego śniegu topią się w wodzie, a inne osiadają na okrągłych wysepkach wokół pni drzew, tworząc mozaikowy krajobraz (fot. 3). Zamarzająca tafla jeszcze urozmaica ten obraz. Szczególnie atrakcyjnych eksponatów do naszej śnieżnej galerii dostarczają śródleśne bagienka, porośnięte wysokim kępami turzyc. Przyprószone śniegiem przypominają posypane cukrem pączki. Do atrakcyjnych zdjęć prowadzą wtedy zarówno szersze panoramy, wypełnione mozaiką tak ozdobionych kęp, jak i pojedyncze kępy o finezyjnych, teraz siwych od przymarzniętego śniegu czy oblodzenia czuprynach.

Wszystkie przytoczone tu przykłady wskazują, że uplecione z białych i ciemnych linii, a zarazem ubogie w kolory obiekty dadzą na zdjęciach intrygujące graficzne efekty. Można je pokazać w wersji czarno-białej, co dziś jest bardzo popularne, albo skupić uwagę na odnalezieniu barwnych, zwłaszcza brunatnych czy zielonych detali i umiejętnie wpleść je w nasze zimowe, rejestrowane aparatem grafiki. Największe szanse na kolorystyczne ożywienie obrazów jest tam, gdzie śnieg współistnieje z otaczającym go lodem, który na płyciznach bagienek i kałuż przybiera dość żywe barwy. Ale zimowe kolory to już inny, zresztą frapujący temat, do którego postaramy się wrócić.

 

 

 

 

Portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję politykę prywatności portalu. zamknij