Nie wszystkie świadectwa jego minionej pozycji na ziemiach polskich przepadły bez echa. Choćby takie, że na mapie kraju znajdziemy liczne miejscowości o nazwach zdradzających wspólną z nim przeszłość.
Rodzaj Taxus liczy osiem (niektóre źródła podają siedem) niewiele różniących się między sobą drzewiastych gatunków iglastych. Spotykane są również formy krzewiaste. Wiele cisów w parkach czy ogrodach to krzewy, nierzadko zresztą jednej z kilkudziesięciu odmian ozdobnych.


JEDYNAK


Na kontynencie europejskim, w tym w Polsce, w stanie naturalnym występuje tylko cis pospolity (Taxus baccata). Jego stanowiska znajdziemy w zachodniej, północnej i południowej części kraju, najwięcej na Pojezierzu Pomorskim, Śląsku, Podkarpaciu, w Małopolsce i Górach Świętokrzyskich. W Polsce centralnej i środkowo-wschodniej co najwyżej bywa.
Pionier polskiego leśnictwa, profesor Stanisław Sokołowski w 1921 roku opublikował w „Ochronie Przyrody” przegląd lokalizacji cisa „na ziemiach polskich i w bezpośrednio przyległych dzielnicach Czechosłowacji, Śląska dolnego i Pojezierza pruskiego”. Doliczył się ich 131, przy okazji podkreślił „nadzwyczajne ubóstwo na wschodzie, tj. na całej nizinie polskiej, gdzie znanych nam jest zaledwie 7 stanowisk na całym tak rozległym obszarze”.
Ze wszystkich naszych gatunków drzew iglastych cis najlepiej znosi ocienienie, za młodu potrzebuje osłony dla swego rozwoju. Czy jest jednak „drzewem cienia”, jak się niekiedy słyszy? Można wątpić, bo – choć lokuje się w podszycie i dolnym piętrze drzewostanów – do wzrostu i wydawania nasion, jak każda roślina, potrzebuje światła.
Rośnie z mozołem. Wynik 10-15 cm rocznie osiąga w młodości. Potem już długo zdaje się zadowalać wcześniejszymi rezultatami, gdyż 0,2 mm do niespełna 3 mm rocznie są wręcz symboliczne. Na tle innych naszych drzew iglastych to tyle, co nic. Jest jednak gatunkiem długowiecznym, jakby wiedział, że ma przed sobą mnóstwo czasu. „Staż życiowy” słynnego matuzalema z Henrykowa Lubańskiego na Dolnym Śląsku, najstarszego drzewa w Polsce, dr Cezary Pacyniak, autor wydanej w 1992 roku książki „Najstarsze drzewa w Polsce”, oceniał na 1300 lat. Spotyka się też inne szacunki (od 800 do 1500 lat) – tak czy inaczej godnych konkurentów dla henrykowskiego rekordzisty należy szukać raczej za granicą.
Cis rzadko przekracza 25 m wysokości, ale sędziwe drzewa swą posturą sprawiają niemałe wrażenie, zwłaszcza gdy z ziemi wyrasta kilka zrośniętych dołem pni, otoczonych pędami odroślowymi.
Igły tego zimozielonego drzewa mierzą 2–3 cm długości, są dość miękkie, niekłujące w dotyku, spłaszczone, nieco wygięte, z wierzchu ciemnozielone i połyskujące, od spodu jaśniejsze, matowe. Utrzymują się na pędzie od sześciu do ośmiu lat. Dojrzewające jesienią nasiona chroni twarda łupina, otoczona czerwoną, soczystą i miękką, kulistą osnówką.

o2
Fot. Krzysztof Fronczak

Poza czerwoną osnówką nasion cała roślina jest trująca. Może dlatego ciągną się za cisem przesądy każące go tępić jako sprawcę nieszczęść.


UWAGA, TRUCIZNA!


Cis ma cechę szczególną: cały, z wyjątkiem osnówek nasion, jest silnie trujący – zawiera toksyczne związki, w tym taksynę, która zakłóca pracę serca, żołądka i jelit, a także poraża ośrodek oddechowy. Jest bardzo niebezpieczny, ale dodajmy od razu: dla ludzi oraz zwierząt domowych i gospodarskich. Konie na tę truciznę są zupełnie nieodporne, bydło może się do niej przyzwyczaić. Ale już dzikim zwierzętom (sarnom, jeleniom, zającom, niektórym gryzoniom) zabójcza substancja zupełnie nie przeszkadza – z upodobaniem obgryzają cisy i pałaszują ich pędy, wyrządzając żywicielowi dotkliwe szkody, nierzadko kończące się jego śmiercią.
Amatorami cisowej osnówki są ptaki, zwłaszcza z rodziny drozdowatych: drozd, droździk, kwiczoł, kos, paszkot, nie pogardzą nimi również rudzik, sójka czy kowalik. W ptasim przewodzie pokarmowym smaczna tkanka miękiszu ulega strawieniu, nasiona zaś są nadtrawiane, co przysposabia je do kiełkowania. Wydalone z kałem mają szansę dać początek nowemu pokoleniu cisów i to niekiedy daleko od drzew macierzystych. Temu zjawisku – zwanemu endozoochorią – cisy zawdzięczają wiele.


JAK TO DRZEWIEJ Z NIM BYWAŁO


Często słyszy się opinię, że za sprawą cisa otworzył się w dziejach Polski ważny etap – usankcjonowanej prawem ochrony przyrody. Oto w przyjętym w 1423 roku statucie warckim, potwierdzonym królewskim majestatem Władysława Jagiełły, ogłoszono ochronę tego drzewa (ale też paru innych gatunków) przed wyniszczającą eksploatacją. Trzeba przypomnieć, że w średniowiecznej Europie niezawierające żywicy drewno cisowe, ciężkie, wytrzymałe, mocne i sprężyste, znajdowało liczne zastosowania. Wyrabiano z niego łuki, ale też łyżki, trzonki do narzędzi, a nawet gwoździe, cenili je cieśle, a z racji pięknego rysunku słojów – snycerze i stolarze. Stale rosnący popyt sprawił jednak, że w wielu krajach europejskich do cna wytrzebiono cisowe gaje. W ślad za tym wzrosło zainteresowanie surowcem dostarczanym z Polski. Dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, czy statut warcki był zaczątkiem gatunkowej ochrony przyrody, czy też raczej dążono do pohamowania żywiołowego eksportu rosnącego w cenę drewna.
We wspomnianej inwentaryzacji sporządzonej przez prof. Sokołowskiego znajdziemy znacznie już bliższe w czasie przykłady, jak to potem z cisem bywało. Dużo uwagi poświęca uczony najbogatszym stanowiskom cisa na terenie odrodzonej Rzeczypospolitej: w Kniaźdworze w okolicach Kołomyi (dziś w Ukrainie) i w Wierzchlesie w Borach Tucholskich. To pierwsze miejsce jeszcze w 1913 roku było jednym z większych w Europie Środkowej skupiskiem cisów, liczącym 20-30 tys. drzew rosnących na przeszło 30 ha w mieszanym drzew bukowo-jodłowym. Ale „wówczas już nosiło ono na sobie ślady wandalizmu okolicznej ludności, tak, że mimo bardzo pokaźnej liczby cisów, zaledwie może 1500 do 2000 sztuk posiadało wymiary znaczniejsze […]. Inne ścięte były przy ziemi albo ogołocone z grubszych gałęzi. Zręby czyste (zupełne – przyp. red.), które założono w lesie z podszytem cisowym, wygubiły też setki młodych, a okaleczyły mnóstwo starszych cisów” – ubolewał profesor.
Dopiero w 1914 roku dzięki staraniom Polskiego Towarzystwa Przyrodników i Galicyjskiego Towarzystwa Leśnego udało się nakłonić wiedeńskie Ministerstwo Rolnictwa do wydania rozporządzenia o ścisłej ochronie tej powierzchni.

o3
Fot. archiwum Nadleśnictwa Wipsowo

Uratowany cis, zdjęcie z lutego tego roku.

 

I DO PIECA…


Skoro jesteśmy już przy aktach dewastacji, to wspomnijmy jeszcze historię cisów z Jasienia niedaleko Radomska. Na początku XX wieku właściciel majątku ziemskiego, niejaki Berek Fischman, wyciął tam w ramach zrębu zupełnego przeszło 18 tys. starych cisów oraz znaczne ilości cisów krzewiastych. Drewno trafiło na opał, a dokładnie do pieców miejscowej huty szkła. „Można śmiało twierdzić, że padło przeszło 50 000 sztuk z ręki człowieka-niszczyciela. […] Z ogólnego obszaru 58,4543 ha naturalnego zaciągu cisa wycięto w roku 1914-1919 powierzchnię wynoszącą 42,4568 ha” – relacjonował w „Ochronie Przyrody” 3/1922 wstrząśnięty Jan Malitowski, leśnik z Wołynia, który w październiku 1919 roku, z ramienia Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego, wizytował pobojowisko. Dodajmy, ocalały z rzezi fragment lasu wszedł w skład powstałego w 1958 roku rezerwatu przyrody „Jasień” (dziś na terenie katowickiego Nadleśnictwa Gidle).
W połowie XIX wieku cis był już w Polsce rzadkością. Toteż w niepodległej Rzeczpospolitej uznano go za gatunek wymagający szczególnej pieczy. Przemawiała za tym nie tylko konieczność zakończenia bezdusznej wycinki, lecz także położenie kresu odwiecznym przesądom każącym tępić cis jako uosobienie sił nieczystych, sprawcę nieszczęść, demona i fatum w jednym. 16 września 1919 roku ukazało się rozporządzenie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego „O ochronie niektórych zabytków przyrody”, w tym cisa. Niestety, dotyczyło zaledwie jedenastu wymienionych „z nazwiska” stanowisk, na przykład cisów z Kniaźdworu. Inne (choćby słynne cisy z Wierzchlasu, skądinąd znacznie wcześniej objęte ochroną w prawodawstwie pruskim) nie znalazły miejsca na krótkiej liście.
Nieliczne akty wykonawcze do ustawy o ochronie przyrody z marca 1934 roku cis wprawdzie ominęły, ale i tak pozostawał on w II RP przedmiotem szczególnej troski, także w zasobach Lasów Państwowych. Jednak formalnego i całościowego uznania za roślinę chronioną doczekał się w 1946 roku na mocy rozporządzenia wydanego jeszcze na podstawie przedwojennej ustawy z lat 30. ubiegłego wieku. I od tej pory nieprzerwanie podlega ochronie prawnej – ścisłej w latach 1946-2001 oraz 2004-2014, a w okresie 2001-2004 i ponownie od 2014 roku do dziś – częściowej.


WALKA O PRZYSZŁOŚĆ


Cisy najliczniej występują w rezerwatach – zwykle rozproszone wśród innych drzewostanów – w których nierzadko obowiązuje ochrona bierna. I to, paradoksalnie, w wielu wypadkach okazywało się bardziej zagrożeniem niż dobrodziejstwem dla dalszych losów okazów. Zdarzało się bowiem, że w imię czystości zasad cisy biedowały pod szczelnym okapem innych drzew, a ich naturalne odnowienia szybko ginęły w gąszczu już mocno posadowionych konkurentów. Są jednak widoki na zmianę tego stanu rzeczy.
Od 2006 roku na mocy zarządzenia nr 29 Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych organizacja ta przystąpiła do realizacji programu ochrony i restytucji cisa, który potrwa do 2030 roku. Dzięki temu cis ma szansę wyjść z cienia.
– Zasadniczym celem jest ochrona cisa i powiększenie jego populacji w Lasach Państwowych, a przez to zwiększenie różnorodności biologicznej w naszych lasach – wyjaśnia założenia Michał Magnuszewski z Wydziału Hodowli DGLP, od dziesięciu lat pilotujący przedsięwzięcie. – Na początku Leśny Bank Genów w Kostrzycy przeprowadził inwentaryzację cisa w kraju. Z kolei zespół naukowców z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku wykonał na zlecenie DGLP badania pozwalające wybrać genotypy i populacje zapewniające odpowiednią ochronę zmienności genetycznej. Na tej podstawie wytypowano populacje kwalifikujące się do dalszej reprodukcji. Wybrano też szkółki do prowadzenia produkcji materiału rozmnożeniowego pozyskiwanego – oczywiście z poszanowaniem wszelkich przewidzianych prawem rygorów – w rezerwatach. Trzynaście regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych przygotowało własne regionalne projekty wykonawcze. I machina ruszyła. W latach 2006-2019 projekt pozwolił wprowadzić do lasów około pół miliona sadzonek cisa.
W latach 2016-2030, jak się zakłada, przybędzie ich w sumie 618 tys. Dalsze działania będą zmierzały do tego, by restytucja pozwoliła wyjść poza dzisiejsze reżimy związane z pobieraniem cisowych siewek w rezerwatach. To otworzy drogę do swobodnego gospodarowania populacjami. Dopiero wtedy będzie można powiedzieć: nie ma obaw, że cis zniknie z krajobrazu naszych lasów.

DRZEWO Z WOLĄ ŻYCIA
W lipcu 2011 roku nawałnica wywróciła około 370-letni cis, pomnik przyrody, w Nadleśnictwie Wipsowo (RDLP Olsztyn). Mierzące 17 m wysokości drzewo utraciło znaczną część korony, w tym pięciometrowy fragment szczytowy. Miejscowi leśnicy zauważyli jednak, że część systemu korzeniowego pozostała w glebie, i podjęli próbę uratowania drzewa. Z użyciem ciężkiego sprzętu postawili je do pionu i wzmocnili solidnymi podporami, glebę zasilili ukorzeniaczem i przez jakiś czas podlewali. Poturbowany cis wrócił do życia i, jak zapewniają leśnicy, z roku na rok ma się coraz lepiej.

 

Portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję politykę prywatności portalu. zamknij