Na początku 1856 roku brytyjskie gazety donosiły o tragedii, jaka rozegrała się podczas pewnej kolacji w szkockim Dingwall. Jak podawał walijski „Mathyr Telegraph”, zmarło trzech zaproszonych na nią gości: dwóch katolickich księży oraz szanowany posiadacz ziemski. Ofiary jeszcze w trakcie posiłku skarżyły się na silne pieczenie w ustach oraz gardle, którego nie mogły ugasić ani wodą, ani łykiem świeżego powietrza.
Wezwany natychmiast lekarz nie był w stanie pomóc cierpiącym i wymiotującym nieszczęśnikom, którzy zmarli jeszcze tego samego dnia. Okazało się, że poza tą trójką żaden z pozostałych gości nie poczuł się źle. Szybko natomiast odkryto, że tylko trzej nieboszczycy raczyli się okazałymi porcjami pieczeni wołowej. Pozostali uczestnicy przyjęcia jedli albo niewiele, albo spożywali baraninę. Wszystkie podejrzenia musiały się zatem skupić na kucharzu, który wyznał, że swoje popisowe danie doprawił dużą ilością chrzanu. Wysłał po niego do ogrodu jednego ze służących, a że akurat była zima, to nieudolny botanik nie potrafił odróżnić korzeni uprawianych w ogrodzie roślin. Dlatego oprócz tych należących do aromatycznego chrzanu dostarczył do kuchni podobnie wyglądający korzeń tojadu mocnego, popularnej w całej Europie rośliny znajdującej się w czołówce najgroźniejszych roślinnych trucicieli świata.
Nie ma jak rodzina
Tojad mocny niejedno ma imię. Ze względu na charakterystyczne kwiaty w wielu regionach nazywa się go mnisim kapturem lub klątwą wilków, gdyż przed wiekami stosowano go w Europie do zwalczania tych drapieżników. Najcelniej jego charakter oddaje jednak nazwa mordownik i to pod nią trafił do popkultury. „Potter, jaka jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym?” – pyta głównego bohatera w pierwszej części sagi o młodym czarodzieju Severus Snape, nauczyciel eliksirów. Opowieść o szkole magii bez mordownika nie mogłaby się obejść. Roślinie przypisywane są liczne właściwości magiczne, a ze względu na swoją powszechność, a także niewielkie stężenie potrzebne do uśmiercenia człowieka tojad mocny na przestrzeni wieków stał się czołową trucizną.
Ta mająca na sumieniu wiele ofiar i znajdująca się na liście najgroźniejszych trucicieli roślina należy do rodziny jaskrowatych. Wśród bliskich krewnych mordownika znaleźć można wielu roślinnych gagatków, którzy w większym lub mniejszym stopniu mogą nam zaszkodzić. Spokrewnione z nim są między innymi popularne i wyglądające na niewiniątka jaskry z charakterystycznymi najczęściej żółtymi kwiatami. Licznie porastają zwłaszcza te bardziej wilgotne lasy i ich skraje, łąki i przydrożne zarośla. Sok wszystkich jaskrów zawiera w sobie toksyny, które mogą prowadzić do lekkich zatruć pokarmowych, a także podrażniać skórę.
Dworscy truciciele i mąciciele bardzo chętnie wykorzystywali zawierający w swoim składzie ponad 2 proc. substancji toksycznych sok z jaskra jadowitego. Zaledwie kilka kropel tej żółto kwitnącej rośliny powoduje zaczerwienienia skóry, jątrzącą się wysypkę i trudno gojące się pęcherze. W ten sposób nieraz skutecznie eliminowano przeciwników.
Tuż za jaskrowatymi na podium skrytobójców znajdują się selerowate. To właśnie bliscy krewni marchwi, selera, pasternaku czy pietruszki są odpowiedzialni za najbardziej spektakularne otrucie w historii. Z mieszanki szaleju jadowitego i szczwołu plamistego sporządzona została cykuta, trucizna, którą podano Sokratesowi. Samobójstwo to nie tylko na stałe weszło do naszej kultury, ale także pojawiło się w 202 r. p.n.e. w ateńskim systemie kar. Cykuta zyskała nawet miano państwowej trucizny.
Nowożytne zatrucia szczwołem i szalejem nie są wprawdzie aż tak bardzo widowiskowe, jak samobójstwo filozofa, ale zdarzają się często. Zapewne związane jest to z wyglądem obydwu roślin, które do złudzenia przypominają swoich smacznych i nieszkodliwych kuzynów. Jak łatwo tutaj o pomyłkę, przekonał się pewien szkocki szewc. Chcąc wesprzeć zapracowanego ojca, jego dzieci przygotowały mu kanapkę z uwielbianą przez niego nacią, która okazała się nie zieloną częścią pietruszki, a liśćmi szczwołu. Przed śmiercią nieborak objawiał zachowania charakterystyczne dla ludzi znajdujących się w upojeniu alkoholowym, a następnie spokojnie umarł.
Listę najbardziej niebezpiecznych rodzin roślinnych w kraju uzupełniają wilczomleczowate, spotykane w ogrodach, na skrajach lasów, w prześwietlonych zaroślach, w lasach wilgotnych. Każdy z rodzimych gatunków zawiera sok, który nie tylko podrażnia skórę, powodując powstawanie bolesnych bąbli, lecz także wywołuje bóle żołądka, krwawe biegunki, zaburzenia pracy serca, a w większych dawkach utratę przytomności i śmierć.
Dwa oblicza naparstnicy. roślina zawiera substancje wywołujace nudnosci i wymioty, ale także glikozydy nasercowe, wspomagające pracę mięśnia sercowego.
(Fot. Paweł Grabowski)
Śmierć w bukiecie
Roślinni truciciele bywają bardzo zwodniczy. Niekiedy toksyczne są ich poszczególne części, na przykład liście, kwiaty lub korzenie. Bywa też, że trująca jest cała roślina. Świetnym przykładem jest tutaj wspomniany mordownik, którego zabójcze właściwości znane są też w górach Turcji i Kaukazu. Tam produkowany przez pszczoły miód zawierający nektar z tojadu mocnego lub według innych źródeł rododendronu nazywany jest miel fou, co znaczy miód doprowadzający do obłędu. Przekazy historyczne podają, że jego właściwości zostały wykorzystane przez lokalne plemię Heptakometów. Na trasie przemarszu wrogich wojsk rzymskich rozstawili oni słoje z miodem. Skuszeni przysmakiem Rzymianie mocno się podtruli, a osłabieni zostali wybici w pień.
Na tego typu toksyczny miód z pewnością w kraju nie natrafimy, gdyż tojad mocny jest u nas rośliną rzadką i występuje jedynie w Tatrach i Beskidzie Żywieckim, a że jest rośliną o atrakcyjnych kwiatach, częściej można go spotkać w przydomowych ogrodach.
Podczas leśnych spacerów z pewnością natkniemy się na przypominające jadalne borówki owoce pokrzyku wilczej jagody, psianki słodkogórz, wawrzynka wilczełyko czy konwalii majowej. Jagody te nie tylko smakowicie wyglądają, ale potrafią zwieść sięgającego po nie nieszczęśnika smakiem. Owoce psianki słodkogórz, pospolitej w kraju kuzynki ziemniaka i bakłażana, na początku są słodkie. Gorzkie stają się po przeżuciu, zaraz po tym w jamie ustnej i gardle pojawiają się nieprzyjemne pieczenie i drapanie, które prowadzą do utraty tchu i bolesnej śmierci przez uduszenie. Tragicznie może się zakończyć nie tylko zjedzenie któregoś z fragmentów roślinnych trucicieli. Z pewnością każdy słyszał o barszczu Sosnowskiego, z którym kontakt kończy się trudno gojącymi się poparzeniami skóry. Podobne obrażenia wywołuje też wspomniany już wawrzynek. Wiosną pędy tego krzewu w stanie bezlistnym przyciągają uwagę swoimi pięknymi, różowymi i pachnącymi kwiatami. I chociaż cała roślina jest trująca i spożycie jakichkolwiek jej części może prowadzić do bolesnej śmierci, to właśnie najczęściej o toksycznych właściwościach przekonują się ci, którzy skuszeni jej urodą dotykają gałązek lub próbują zerwać je do wazonów. Zawarte w nich toksyny powodują zaczerwienienie, obrzęki skóry i wodniste pęcherze.
Równie kuszące bywają ukwiecone pędy tojadu mocnego oraz spektakularne kwiaty rodzimej w polskiej florze i popularnej na terenie całego kraju naparstnicy zwyczajnej oraz jej kuzynki naparstnicy purpurowej, która trafiła najpierw do naszych ogrodów, a zdziczała dobrze sobie radzi w lasach całej Polski. Zawarte w łodygach tych roślin toksyny z łatwością wnikają przez skórę. Te znajdujące się w tojadzie paraliżują mięśnie i prowadzą do zatrzymania akcji serca, której rezultatem jest śmierć, a te w naparstnicach wywołują reakcje skórne, nudności i wymioty. Warto wspomnieć, że tojad oraz naparstnica zwyczajna objęte są w Polsce ochroną gatunkową, a wszyscy, którzy chcieliby uprawiać je w swoim ogrodzie, powinni pamiętać o rękawiczkach!
Niebezpieczny bywa też kontakt ze skórą liści szczwołu czy szaleju, ale i popularnej konwalii majowej, która w swoich łodygach i liściach zawiera około 40 toksyn. Sam jej zapach skoncentrowany w zamkniętym pomieszczeniu może wywoływać nudności i bóle głowy. Znane są także historie o nieszczęśnikach, którzy zmarli po wypiciu wody z wazonu, w którym wcześniej stały te niewinnie wyglądające białe kwiatki.
Niewinnie wyglądający, kwitnący na żółto jaskier jest spokrewniony z trującym tojadem. Sok z jaskra jadowitego zawiera 2 proc. substancji trujacych.
(Fot. Marcin Scelina)
Drzewa cmentarne
Wawrzynek nie jest jedynym przedstawicielem roślinnych trucicieli wśród drzew i krzewów. Na szczycie czarnej listy znajduje się cis pospolity. To spotykane w polskich lasach, ale też w ogrodach i parkach drzewo wprawdzie jest mizernego wzrostu, ale za to niezwykle toksyczne. Mimo że jego igły i nasiona są groźne, to drewno cisowe w przeszłości było chętnie wykorzystywane do produkcji przedmiotów codziennego użytku, w tym naczyń i łyżek.
Ostatnie badania przeprowadzone przez Katarzynę Cywę z Instytutu Botaniki im. Władysława Szafera PAN i Karola Kulę z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej CMUJ wykazały, że toksyczna, charakterystyczna dla cisa taksyna nie występuje w drewnie pni i grubszych gałęziach, a jedynie jednorocznych pędów. Nie trują też smakowicie wyglądające czerwone osnówki nasion. Szacuje się, że stanowią one pożywienie ponad 20 gatunków rodzimych ptaków (między innymi kowalika i rudzika) i wielu ssaków, w tym wiewiórek, zajęcy i saren. Cis jest obecnie bardzo rzadkim gatunkiem w Europie, co jest wynikiem między innymi jego toksycznych właściwości. W średniowieczu drzewa te często sadzono w sąsiedztwie domostw i gospodarstw, co czyniło z nich łatwy kąsek dla zwierząt gospodarskich, a zwłaszcza dla będących wyznacznikiem bogactwa koni. Cisowe gałęzie były często ostatnim posiłkiem w ich życiu. Więc jak Europa długa i szeroka gospodarze, chcąc uniknąć utraty majątku, wycinali w pień cisy. Pewien sentyment mają jednak do niego Brytyjczycy, którzy obsadzają cisami przykościelne cmentarze.
Całkiem niewinne nie są również inne spotykane w Polsce drzewa. Dęby zawierają w swoich liściach i łupinach nasion polifenole i taniny, co sprawia, że w dużych ilościach są lekko trujące, a po spożyciu większej ilości surowych owoców jarzębiny można popaść w stan zbliżony do odurzenia. Trujące związki znajdują się też w coraz bardziej popularnych w kuchni ekologicznej orzeszkach bukowych. Rozpadająca się podczas obróbki termicznej fagina nadaje surowej bukwi właściwości halucynogenne. Dlatego przed spożyciem należy orzeszki uprażyć. Jedzone w dużych ilościach prowadzą jednak do sensacji żołądkowych. Trująca jest także cała trzmielina zwyczajna, której kilkadziesiąt owoców stanowi dawkę śmiertelną. Lekko trujące są niedojrzałe, a bardzo popularne przy produkcji przetworów owoce czarnego bzu.
W cisach występuje taksyna, charakterystyczny dla gatunku alkaloid o właściwościach trujących.
(Fot. Łukasz Gwiździel)
Niebezpieczne związki
Mordercze rośliny nieraz wpłynęły na bieg historii. To właśnie zatruty tojadem posiłek miała podać cesarzowi rzymskiemu Klaudiuszowi jego żona. Władca skonał w męczarniach, a to wszystko przez talerz grzybów sowicie doprawionych wyciągiem z mordownika.
Współczesna nauka pozwala nam rozbić na substancje proste trutkę nazywaną przez Owidiusza trucizną teściowej. Wśród jej składników wyróżnia się trzy najbardziej toksyczne: akonitynę, napelinę i mezakoninę. To właśnie im piękne tojady zawdzięczają swoje mordercze właściwości. Związki te zaliczane są do grupy alkaloidów, czyli występujących w przyrodzie, produkowanych głównie przez rośliny związków organicznych zawierających azot. Alkaloidy silnie oddziałują na organizmy zwierząt, w tym też ludzi, i to wśród nich należy szukać najbardziej toksycznych dla człowieka związków spotykanych w naturze.
Te wtórne metabolity nadają roślinom gorzki, nieprzyjemny smak i mają jedno podstawowe zadanie – ochronę rośliny przed zjedzeniem. Roślina nie może uciec, a trucizna oprócz kolców, parzących włosków i nieprzyjemnego smaku jest jednym z dostępnych oręży. Alkaloidy są też skuteczną barierą dla mikroorganizmów i chronią rośliny przed infekcjami. Jak bardzo są efektywne, świetnie widać na przykładzie ciemiężycy zielonej. Jej spektakularne liście zawierają weratrynę, alkaloid powodujący zatrzymanie pracy serca i paraliż układu oddychania. Roślina porasta głównie łąki oraz pastwiska w wyższych rejonach kraju i jest pomijana przez pasące się krowy i owce. Zwierzęta wiedzą, że zgryzienie jej skończy się dla nich źle.
Alkaloidy przeważnie powstają i są gromadzone w organach, w których dochodzi do intensywnej przemiany materii, zwłaszcza w tych młodych, a równocześnie najbardziej narażonych na ataki roślinożerców. Wytworzenie tych substancji jest niezwykle dla rośliny energochłonne i wymaga dużego zużycia azotu. Inwestują zatem swoje siły w ochronę ważnych części, które zapewniają przetrwanie rośliny, stąd też ich duża zawartość w korzeniach. Dzięki współczesnej nauce wiemy, że w korzeniu tojadu mocnego znajduje się około 20 alkaloidów. Te początkowo działają pobudzająco, a następnie porażają nerwy czuciowe, co sprawia wrażenie znieczulenia miejscowego.
Złą sławę ma także atropina występująca w pokrzyku wilczej jagodzie. Jej toksyczna dawka pobudza, wprowadza nieszczęśnika w stan niepokoju, powoduje omamy, majaki i zaburzenia orientacji, hamuje wydzielanie potu, co prowadzi do wzrostu temperatury ciała, wywołuje światłowstręt, przyspieszenie oddechu, drgawki i śpiączkę, a w końcu śmierć. Z atropiny korzystały chętnie jeszcze w XIX wieku kobiety, które chciały uwodzić głębokim spojrzeniem i uatrakcyjnić się szybciej bijącym sercem i przyspieszonym oddechem. Roztwory z toksyną nie tylko wpuszczały sobie do oczu, ale i przyjmowały doustnie w celu wywołania tego oszałamiającego efektu. Jak wiele z nich przypłaciło te praktyki ślepotą bądź zgonem, nie wiadomo.
To także alkaloidy odpowiadają za przytaczaną już śmierć Sokratesa. Wypita przez niego cykuta z pewnością zawierała mieszaninę koniiny, alkaloidu pozyskanego ze szczwołu plamistego, i cykutoksyny, alkoholu pozyskanego z szaleju (w starożytności rośliny te nazywano cicuta).
Pola alkaloidom nie ustępują też glikozydy, czyli pochodne cukrów, które najczęściej magazynowane są w liściach. Najbardziej cenne zarówno dla potencjalnych trucicieli, jak i medyków są glikozydy nasercowe. Te jedne z najsilniej działających na organizm człowieka związków roślinnych znaleźć można w naparstnicach, konwaliach oraz miłku wiosennym. Nieodpowiednio stosowane spowalniają akcję serca, równocześnie zwiększając siłę pojedynczych skurczy.
Substancjom aktywnym zawartym w roślinach należy jednak oddać sprawiedliwość – większość z nich stosowana w odpowiedniej ilości i formie pomaga człowiekowi. Gdyż to wśród alkaloidów znajdują się między innymi morfina, kodeina, chinina, a także znane od wieków używki – kofeina lub nikotyna. Podratować nasze zdrowie może nawet taki gagatek jak mordownik. Niewielkie dawki wyekstrahowanej z korzeni tojadu akonityny podane doustnie działają przeciwgorączkowo, zwalniają akcję serca, działają przeciwbólowo oraz przeciwzapalnie.
Tojad, z racji swych silnie trujących właściwości, zwany jest także mordownikiem.
(Fot. Maciej S. Chromy)