Zacznijmy jednak od początku, czyli języka. To w nim przejawia się nasze spostrzeganie rzeczywistości, a językowy obraz świata (jest to pojęcie zaczerpnięte wprost z językoznawstwa) pomaga analizować kulturę poprzez słowa. Jak podaje Narodowe Centrum Kultury, wyraz „choinka” wywodzi się od „choiny”, którym to słowem niegdyś określano młody sosnowy las. Z czasem znaczenie słów „choinka” oraz „choina” rozszerzyło się na wszystkie młode lasy iglaste. Warto dodać, że w gwarze młodą sosnę nazywano „choją”, a echa semantycznej przeszłości dziś możemy usłyszeć w nazwach miejscowości, na przykład Chojnów, Chojna czy Chójki. Natomiast naszą iglastą bohaterkę i drzewko ozdabiane w okresie Bożego Narodzenia dało nam skojarzenie „choinki” z gwarową „choją”.

Badając językowe zawiłości „choinki”, znajdziemy również nazwy związane ze smrekiem (świerkiem), sromem (drzewem), nawiązania do źródłosłowów jodły. Nie można zatem odmówić racji tym, którzy choinkę utożsamiają po prostu z drzewami iglastymi. I faktycznie, gdy zapytamy kogoś, czym jest choinka, najczęściej odpowie, że jest to drzewo iglaste. Gdy odwrócimy pytanie i zapytamy, co jest symbolem świąt, to z pewnością usłyszymy, że właśnie choinka. Choinka więc to nie tylko drzewo, lecz także symbol. 

Odwieczna tradycja

Choinka tak mocno zakorzeniła się we współczesnej kulturze, że większość uznaje, iż towarzyszy nam od zawsze. Jednak jej historia, szczególnie na terenach dzisiejszej Polski, wcale nie jest tak długa. Zrodziła się w tradycji protestanckiej i stamtąd została zaimportowana do katolickiej. – Najwcześniej choinka trafiła do Wielkopolski, gdzie były największe wpływy niemieckie i protestanckie. Zabór pruski przeniósł ją na tereny współczesnej Polski – wyjaśnia Aleksander Bratek Robotycki z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. – Jednak nie przyjęła się i nie rozpowszechniła natychmiast. Popularnym symbolem świąt stała się dopiero po drugiej wojnie światowej – dodaje. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że Wisła była granicą, do której choinki dotarły jeszcze przed drugą wojną światową. Niezależnie od rejonu, w którym choinka się pojawiała, nie trafiała od razu pod strzechy. Najpierw gościła w domach mieszczańskich, arystokratycznych. Dopiero z czasem rozprzestrzeniła się na domostwa mieszkańców wsi – posiadaczy ziemskich, szlachty, a potem chłopstwa. Do domów chłopów choinka najwcześniej, bo już pod koniec XIX wieku, trafiła na Dolnym i Górnym Śląsku. 

Zanim jednak świąteczne drzewko zadomowiło się w naszej kulturze, to musiało wyprzeć swoich poprzedników – podłaźniki i pająki – dekoracje w pewien sposób uświęcające miejsce, w którym wisiały. Pająk pojawiał się w domach przy okazji różnych świąt. Ozdoba o geometrycznej konstrukcji nieco przypominająca żyrandol była wykonana ze słomy albo szmatek z wełnianymi pomponami lub zawieszonymi jajkami. I miała nie tylko dekorować izbę, ale przede wszystkim podkreślać jej centrum, gdyż zazwyczaj wisiała w głównym miejscu, w którym obchodzono święto. 

Podłaźnik (podłaźniczka) pełnił podobną funkcję jak pająk, ale był także wykorzystywany jako element, z którym przychodzono do domu, słychać to nawet w nazwie wywodzącej się od podłazów, czyli zwyczaju odwiedzania się i składania sobie nawzajem życzeń świątecznych. Warto dodać, że nie miał jednego uniwersalnego wzoru. Ozdobę robiło się nie tylko z drzew iglastych, ale też liściastych oraz roślin zielnych. Robotycki podkreśla, że w źródłach brak informacji, czy do ich przygotowania wykorzystywano cisy. Jednak w niektórych regionach były uważane za roślinę magiczną, która w okresie godów służyła do święcenia zwierząt. Po 6 grudnia do wody wsadzano wierzbową gałązkę lub buraka, aby wypuściły pędy, co miało symbolizować przezwyciężenie czasu śmierci w roku agrarnym. 

W domach wiejskich wisiały jeszcze tak zwane światy, które z czasem dały początek popularnym bombkom.   

Symbol zaklęty w drzewie

Choinka odwołuje się do zamierzchłych wyobrażeń świata, który był podzielony na przestrzeń boską, ziemską i zaświatową. Nawiązywała również do drzewa życia, które informowało o strukturze bytu, lub drzewa kosmologicznego ustanawiającego porządek. Drzewko było kolumną łączącą wspomniane trzy światy: szczyt nawiązywał do boskości, dlatego jest tam gwiazda, dół zaś jest dwojaki – zaświatowy i ziemski. – Niegdyś świat duchów rozumiano tak jak ziemski. Dusza musiała dobrze zjeść, by nie robić domownikom na złość, stąd na drzewkach wieszano cukierki, orzechy i jabłka – podkreśla Robotycki. 

W porządku przedchrześcijańskim okres, w którym znajdowała się w domu choinka, był również poświęcony wspominaniu zmarłych. Odwołuje się on do przesilenia, narodzin nowego słońca, magicznego czasu, w którym można było kontaktować się z zaświatami. Drzewko zaś skupiało moc, zapewniało zdrowie, urodzajne plony czy dobry chów inwentarza. Trzeba było je godnie pożegnać przez spalenie. Później takimi magicznymi węgielkami smarowane były między innymi chore wymiona krów. Niegdyś uważano, że to świąteczne drzewko trzeba… ukraść. – Czas godów (od Bożego Narodzenia do Trzech Króli – przyp. red.) jest czasem odwróconym, wyjętym z moralności, która obowiązuje na co dzień. Stąd kradzież choinki nie była traktowana jako czyn zły. Gdy coś zabieramy, to nam przybywa, czyli w magicznym myśleniu dzięki temu będzie wciąż nam przybywać – tłumaczy Robotycki. 

Etnolog podkreśla, że drzewo staje się choinką dzięki ozdobom, miejscu, a także czasowi, w którym jest wykorzystywane. Sfera czasu i miejsca bez wątpienia łączyła się z religią. Mimo że część społeczeństwa nie obchodzi okresu świątecznego w powiązaniu z religią, to choinka pojawia się w ich domach. Laicyzacja społeczeństwa przyczynia się do przesunięcia symboliki choinki z sacrum na profanum.

Ponadto dziś choinką nie musi być drzewo iglaste, gdyż jej wyobrażenie podlega ewolucji. Szczególnie w miastach zaobserwować można zastępowanie tradycyjnie uważanych za choinki drzew iglastych tymi bardziej „egzotycznymi” jak tuje czy wręcz odchodzenie od drzewek i ustawianie choinek z deseczek czy też książek. Nieubrane drzewko, które stoi w domu, nazwiemy choinką, ale nie będziemy jej spostrzegać jako „drzewa świątecznego”. Z ubranym drzewkiem będziemy natomiast kojarzyć atmosferę świąt, nawiązanie do świąt, a także uniwersalny znak danego czasu, czasu rodziny, ale też czasu kupionego – tłumaczy Robotycki.

Dziś choinkom nadaje się przede wszystkim rolę estetyczną. Spotkamy je na rynkach miast, miasteczek i wsi, w centrach handlowych, w siedzibach firm, urzędów i w witrynach sklepowych. Współczesna choinka to skapitalizowana tradycja i wszystko wskazuje na to, że tylko tak będzie spostrzegana. Czy jest jednak w tym coś złego, skoro poniekąd wszyscy się na to godzimy? 

Mimo że część społeczeństwa nie obchodzi świąt w powiązaniu z religią, to choinka pojawia się w ich domach.

 

Choinkowy dylemat

Dzisiaj każdy, kto nie wyobraża sobie świąt Bożego Narodzenia bez świątecznego drzewka, staje przed dylematem, czy lepsza jest choinka sztuczna, czy też naturalna? A jednych i drugich mamy ogromny wybór. Wśród sztucznych drzewek przebierać możemy w różnych rozmiarach i kolorach, a żywe drzewka oferowane są nam w różnych gatunkach i odmianach – od sosen, przez daglezje, po jodły i świerki.

Osoby wybierające sztuczną choinkę często kierują się przekonaniem, że posłuży ona wiele lat. Według nich taki wybór nie wpływa negatywnie na lesistość naszego kraju i przyczynia się do ochrony środowiska. Czy tak jest w rzeczywistości? Prędzej czy później każde sztuczne drzewko zakończy swój żywot na śmietniku. Problem tkwi w tym, że wyprodukowane są one z metalu i plastiku, a ten rozkłada się kilkaset lat! Zarówno wytworzenie sztucznych choinek, jak i ich utylizacja obciążają środowisko naturalne. Produkcja jest energochłonna, a recycling niemożliwy. Za wyborem choinki sztucznej stoi również wygoda. Nie zgubi igieł, więc szczotka nie będzie naszym nieodłącznym towarzyszem w święta. Choinkę taką możemy postawić, gdzie nam się tylko podoba. Możemy ją w dowolnym terminie wyciągnąć z piwnicy czy strychu i po chwili poczuć świąteczną atmosferę, jaką niewątpliwie choinka do domu wprowadza. Cieszyć nasze oko może ona również tak długo, jak tylko nam się zamarzy. Z żywą choinką już tak łatwo nie będzie.

Choinki naturalne pozostają z nami tylko kilka tygodni i każdego roku są nowe. Czy to oznacza, że wybierając takie drzewko, przyczyniamy się do zmniejszenia lesistości kraju i negatywnego wpływu na rodzimą przyrodę? Nie!

Bardzo rzadko zdarza się, że drzewka świąteczne pochodzą z lasu. Nawet jeśli tak jest, to wycinane są w ramach zabiegów pielęgnacyjnych, rosną w młodnikach w zwarciu, stykając się koronami. Mają nieregularny pokrój i nie są zbyt gęste. Skąd zatem pochodzą te piękne, gęste drzewka?

Z plantacji choinkowych, czyli miejsc specjalnie przygotowanych do hodowli drzewek świątecznych, na których drzewka sadzi się w dużych odległościach, by ich korony były nisko osadzone, gęste i rozrastały się równomiernie. Zwróćmy uwagę na to, że obecnie ogromną popularnością cieszą się jodły kaukaskie czy świerki kłujące (srebrzyste), gatunki obce, których próżno szukać w polskich lasach. W Lasach Państwowych sadzony jest najczęściej świerk pospolity, a plantacje zakładane są na nieużytkach lub w miejscach, w których nie mógłby rosnąć las – pod liniami wysokiego napięcia. Po wycięciu drzewek sadzi się tu kolejne, które w czasie kliku lat swojego wzrostu zdążą pochłonąć dwutlenek węgla i oddać do atmosfery tlen, zatrzymają w glebie wodę, zapewnią też schronienie zwierzętom. Warto pamiętać, że w wielu miejscach Lasy Państwowe oferują możliwość samodzielnego wycięcia wybranego na plantacji drzewka. Z pewnością, szczególnie dla najmłodszych, będzie to niezapomnianym przeżyciem.

Decydując się na naturalne drzewko, miejmy na uwadze to, że tych rosnących w lesie nie można bez pozwolenia ścinać i zabierać do domu – to nielegalny wyrąb, który podlega karze. Dlatego kupujmy żywe drzewka w gospodarstwach ogrodniczych, szkółkach lub na plantacjach leśnych. Sprawdzajmy ich pochodzenie i wybierajmy zaufane punkty sprzedaży.

Po świętach naturalne drzewka, w przeciwieństwie do tych sztucznych, nie muszą trafić na śmietnik. Można je rozdrobnić i wykorzystać w ogrodzie. W wielu miastach organizowane są zbiórki choinek, które później jako biomasa służą do ogrzewania. Informacje na temat takich zbiórek znaleźć można na stronach urzędów gmin. Wreszcie możemy kupić żywe drzewko w doniczce. Wiosną posadzić je w ogrodzie, by dalej cieszyło oko i wzbogacało różnorodność biologiczną okolicy. 

Zielony następca pająka_1

Fot. Daniel Klawczyński

Jak robić to dobrze

Temperatura w pomieszczeniu, w którym postawimy żywą choinkę, nie powinna przekraczać 18–20 stopni Celsjusza. Nie należy stawiać jej w sąsiedztwie kaloryfera. Powietrze nie może być zbyt suche. Drzewko należy też regularnie podlewać, niezależnie od tego, czy postawiliśmy na drzewo ścięte, czy doniczkowe. Odwdzięczy się nam pięknym żywicznym zapachem, o którym użytkownik sztucznego drzewka może jedynie pomarzyć. 

Jeśli zdecydowaliśmy się na choinkę w doniczce, nie powinniśmy jej zbyt długo trzymać w cieple. Przeznaczone do zasadzenia drzewko po świętach należy przestawić w chłodniejsze miejsce. Idealne warunki, w których będzie czekać do wiosny, to 5–10 stopni Celsjusza. Sadzimy, kiedy ziemia już rozmarznie. W przypadku zakupu drzewka w doniczce szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na korzenie. Jeśli kupujemy duże drzewko w małym pojemniku, należy się spodziewać, że jego system korzeniowy będzie zniszczony. Wielkość doniczki powinna być proporcjonalna do wielkości drzewka.

 

 Choinka

Portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.
Akceptuję politykę prywatności portalu. zamknij